czwartek, 13 lipca 2017

Od Luny "konkurs"

Był piękny,słoneczny dzień. Nie było za gorąco ani za zimno. Idealna pogoda na spacer. Wybrałam się do Pyskowic. Natrafiłam na zły dzień bo w miasteczku było mnóstwo ludzi i... Tych warczących potworów zwanych autami. Co chwilę mnie przeganiano i dwa razy prawie mnie auto potrąciło. Szczeniaki zostały z Delim. Biedaczysko. Ale i tak czy siak on jest ich ojcem a ja cały czas przy nich siedzę. Poszłam dalej. Gdy wyszłam z tłumu byłam przed łąką. Biegałam po niej z godzinę i zobaczyłam tam dziewczynę. Ona patrzył się na mnie a ja na nią. Nie biegła,nie krzyczała tylko kucnęła i spokojnie do mnie mówiła. Wahałam się przez chwilę ale ostatecznie tam poszłam. Gdy byłam blisko, podniosła rękę a ja odruchowo się cofnęłam. Od razu ją dała niżej. Teraz nie podchodziłam ale po chwili wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Mama,tata,siostra dziewczynka identyczna jak ta tyle że mniejsza. Nazywała się chyba Paulina. Jej mama Katarzyna i tata Jurek. Przyjeżdżający do Pauliny starszy kuzyn Natan i jego siostra Zuzia. Wszyscy razem,szczęśliwi. Aż do czasu gdy zginął tata,potem mama a na koniec Zora. Została starsza ode mnie ciocia Amber,Która jak się ostatnio dowiedziałam jest moją siostrą. No i jeszcze Czarna. Ale ona miała sparaliżowane tylne łapy i na mnie warczała jak podchodziłam do niej. Nie wierzyłam że to może być ona. Przyjrzała się mi. Ja miałam dziwne rozłożenie plam więc łatwo mnie było rozpoznać.
- Luna?
Podeszłam powoli i teraz gdy wyciągnęła rękę nie bałam się i spokojnie przyszłam do niej.
Po psiemu jej odpowiedziałam
- Tak, to ja! A to naprawdę ty Paulina?
- Lufka! Chodź!
Poszłam za nią. A tu... Dom! Mój stary dom! Obwąchałam go dookoła. Napotkałam Czarną. Wszystkie koty czyli : Tigera,Chitę,Spartę,Panterę,Zorana,Sebastiana i Rica. No i jeszcze kociaki których imion nie znam. Paula otworzyła drzwi a ja wparowałam do środka. W kuchni nic się nie zmieniło, w pokoju "Chorwackim" też. U Pauli się dużo pozmieniało a w salonie tylko kolor ścian.
- Mamo! Chodź tutaj!
W drzwiach stanęła mama mojej dawnej pani.
- Patrz! Byłam na spacerze i znalazłam Lunę! Nie było jej od 2 lat!
- To niemożliwe Paula! To nie może być Lufka!
- Niemożliwe!? To czemu reaguje na imię? Luna! Leżeć!
Wykonałam polecenie chociaż bez większych chęci.
- To o niczym nie świadczy!
- Nie świadczy!? Luna! Chodź,idziemy na dwór.
Poszliśmy nad rzeczkę. Paulina wyjęła coś z torebki i mi dała.
- Proszę kochana. Czeka na ciebię od 2 lat. Dzisiaj jest dzień psa!
Był tam ręcznie robiony gryzak z włóczki. Zamerdałam ogonem i skoczyłam na moją panią. Bawiłyśmy się do wieczora. Najpierw w berka. Wygrałam ja oczywiście. Potem leżałyśmy i odpoczywałyśmy. Bawiłyśmy się razem w rzece. Byłyśmy tak wykończone że leżałyśmy tam na brzegu do jakoś 17. Nagle usłyszałam jakieś warczenie i wycie. Warknęłam do Pauliny żeby się odsunęła a ja sama ruszyłam do przodu. Z lasu wybiegł... Ten pies co pomagał w walce! Stanęliśmy jak wryci.
- Hej! My się chyba już znamy!
- Tak. To ty ratowałeś nas przed watahą wilków jakoś tydzień temu. A w ogóle Luna jestem. Należysz do SPG?
- Onyx. Co to SPG?
- To sfora do której należę. Byłeś wtedy na jej terenach. Jeśli nie należysz, to może dołączysz?
- Co! Nie ma mowy! Jestem samotnikiem i nie mam zamiaru nigdzie dołączyć!
Powiedział i pobiegł do lasu.
- Onyx!Stój!Co ja narobiłam?
Odwróciłam się w stronę Pauliny. Podbiegłam do niej. Wróciłyśmy do domu. Brry... Kojec. Musiała mnie tam zamknąć? Naprawdę? Była noc. Wyłam do psów z SPG.
- Cicho bądź Luna! Niektórzy chcą spać!
Czarna się odezwała.
- Jak chcesz!
Powiedziałam i ucichłam. Planowałam ucieczkę. Jak to robiła mama? Wiem tylko że płot ma dwa metry i na górze jest pastuch elektryczny. Ucieczka wyglądała tak: skoczyłam na budę,potem na dach pomieszczenia Czarnej. Zostało mi do pokonania ok. 30cm. Przeskoczyłam to nie biorąc pod uwagę wysokości z której spadnę. Spadłam na grzbiet. Zaskomlałam. Wstałam i przez moje tajemne przejście które do dzisiaj jest tajemne skierowałam się w stronę sfory. Grzbiet mnie bolał jak nie wiem co.
- Jutro chyba znowu mnie czeka wizyta u lekarza
Pomyślałam.Dobrze że nie zapomniałam o prezencie bo nie mam zamiaru tam wracać. Doszłam do mojego domu. Deli tam był i spał razem ze szczeniakami. Położyłam się obok niego i zasnęłam...

KONIEC.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz