poniedziałek, 17 lipca 2017

Od Vintage do Quantusa

- Ćwir ćwir, tirli tili.
Co, do diabła? - poetycko przeszło przez głowę obudzonej Vintage.
Przeciągnęła się, aż łupnęło. Opadając, walnęła nogą w szyszkę.
- Auuuuuuu! - zawyła, bardziej dla zasady, niż z bólu.
Westchnęła ciężko i wstała. Nowy, męczący dzień. Zaklęła cicho.
Pobiegła truchtem. Slalomem, klucząc między drzewami. Tylko dlatego, by nie zapomnieć. Musi uczyć się jeszcze więcej, a nie zapominać. 
Zatopiona w myślach, nie zauważyła towarzystwa. Kiedy zwolniła, by odpocząć, poczuła lekkie klepnięcie w bok. Zachwiała się i z gromkim ,,Poszatkuję drania!" piżgnęła w ziemię.
Leżała kilka minut z zamkniętymi oczami. Po chwili poczuła dotyk. Dużo jednak milszy i delikatniejszy. Zdecydowanie, ktoś się nad nią pochylał i sprawdzał, czy żyje. Wzięła oddech i przytuliła swą miękką głowę do głowy psa. Czuła, jak drgnął, nie uciekł jednak z przerażeniem. Wuliła się w niego mocniej, jednocześnie próbując wstać.
A jak to suczka? - zaniepokoiła się nagle. - Trudno.
Wstała. Po otworzeniu oczu zobaczyła przystojnego owczarka niemieckiego. Tak, to był pies.
- Ahmm... Cześć? - uśmiechnęła się lekko.
- Wi... taj. - przegalopował po niej spojrzeniem.
- Jestem Vintage. Vin, Intage, bądź Tage.
- Quantus. - odzyskał mowę. - Czy... należysz do Sfory?
- Nie, ale chcę należeć. - odrzekła zdecydowanie. - O ile ty tam jesteś...
Uśmiechnęła się uroczo, czekając na reakcję psa. Był ładny, byli tylko we dwoje. Ona nie była na tyle brzydka, by mu się nie podobać. Nie zamierzała puszczać okazji.






<Quantus? Miiiłooośc rooośnie woookół naaaas <3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz