piątek, 28 lipca 2017

Od Nageezi - CD historii Mondaya

 Nie wiem dlaczego zatrzymałam Monday'a. Nie mam pojęcia, co sprawiło, że w ogóle się do niego odezwałam, dlaczego tak łatwo mi się z nim rozmawiało. Może "łatwo" to za dużo powiedziane, ale na pewno nie powodowało to u mnie takich ataków paniki jak zazwyczaj. Domyślałam się, że to z powodu jego nieprzynależności do sfory. Nie wiedział, kim jestem. Nie znał mnie z żadnych historii, nie słyszał o tym, co zrobiłam. Bałam się wewnątrz siebie, że kiedyś się dowie i to będzie koniec. Ale po co? Nawet nie miałam pewności, czy następnego dnia w ogóle go spotkam... Czy... Czy mnie lubi... Po tym, co zrobiłam, mógł mnie nie lubić. To by miało sens.
 Gdy wstałam rano, potrzebowałam chwili by się zastanowić, czy to mi się nie przyśniło. Uporządkować myśli i zastanowić się, co robić dalej. Głupio by było tak po prostu pójść do Monday'a, spędzić z nim kolejny dzień. Postanowiłam więc pozostawić ten temat na później. A przynajmniej udawać... Opuściłam więc swoje miejsce zamieszkania i udałam się na krótki spacer po okolicy. Mały obchód, przy okazji polowanie. Starałam się nie skupiać na wczorajszym dniu, jednak myśli wciąż do niego powracały. Mimo wszelkich prób porzucenia tego tematu, wciąż rozglądałam się za psem, mając nadzieję, że się wyłoni zza krzewów. Zapierałam się sama przed sobą, że mi nie zależy, ale każdy ruch powodował nadzieję. A niech to szlag... Znalazłam towarzysza. Najgorsze było to, że na spotkaniu chyba się skończyło...
 I gdy już straciłam nadzieję, pojawił się on. Wylazł zza obszernego dębu zaraz po tym, jak jego zapach do mnie dotarł. Pierwszy odruch - pobiec, przywitać. Ale się powstrzymałam, udając, że mi w ogóle nie zależy...
- Hej - odezwał się.
 Podniosłam głowę. Z kamienną twarzą odpowiedziałam to samo.
- Hej.

< Monday? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz