Słowa suczki były takie szczere... ciepłe... poczułem, że serce wali mi jak młot. Próbuje wydostać się z piersi...
- Frei... wiesz, że ja też Cię kocham?- zapytałem szybko.
- Tak, wiem.- szepnęła.
- Jesteś wyjątkową suczką...- westchnąłem.
- A Ty wyjątkowym psem...- odpowiedziała również westchnieniem.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Ciepło od ogniska, ogrzewało nas. Nasze pyszczki ponownie się spotkały. Pocałunek był długi, namiętny. Nie chciałem go kończyć. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Powiem szczerze, że się za bardzo rozmarzyłem. Chciałem każdego ranka całować ją na powitanie, każdego wieczora na dobranoc. Przygotowywać jej śniadanie do łóżka... śpiewać dla niej, pisać dla niej... być dla niej kimś więcej niż przyjacielem? Wiedziałem, że mnie na to stać... wiedziałem, że jak się postaram to uda mi się zyskać jej serce, że będę mógł ją wspierać zawsze i wszędzie.
- Freiheit... nie jesteś już moją przyjaciółką...- zacząłem.
Suczka popatrzyła na mnie ze strachem.
- Nie chcę tak żyć... chcę żebyś to wiedziała... ja ciebie kocham... ale nie jako przyjaciółkę... kocham cię jak kogoś więcej... jesteś dla mnie ważna... zrobiłbym dla ciebie wszystko... jeżeli moje wyznanie... moje wyznanie... cię zaniepokoiło albo mnie nie kochasz tak jak ja kocham ciebie... zrozumiem, ale chcę abyś była świadoma co do ciebie czuję, KOCHAM CIĘ.- patrzyłem jej w oczy.
Byłem bliski rozklejeniu się. Frei była dla mnie wszystkim co miałem... bałem się, że stracę ją tak jak straciłem siostrę... jak straciłem rodzinę... Nie mogłem wytrzymać milczenia. Z oka wyleciała mi jedna krystalicznie czysta łza. Frei patrzyła na mnie wielkimi, pięknymi, czarującymi oczami. Czekałem na jej odpowiedź...
<Frei, skarbie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz