wtorek, 29 sierpnia 2017

Od Caffeine - CD historii Lacusa

Posłałam mu niechętne spojrzenie, nie kryjąc przy tym swojego swojego rozczarowania.
- Chyba żartujesz. - skomentowałam. - Dopiero co przyszliśmy. Nawet nie zdążyłam się rozejrzeć.
- Coffee... - westchnął husky i pokręcił głową.
- Jak chcesz to idź. - wzruszyłam ramionami. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Rozbawiło mnie to.  - Zostanę tu sama.
- Nie trafisz z powrotem. - parsknął pies.
- Nieprawda! - roześmiałam się. Lacus uniósł brwi, najwyraźniej mi nie wierząc. - To jak? Zostajesz ze mną czy wracasz? Ja i tak na razie nigdzie się nie ruszam. Chcę zwiedzić to miasteczko. - oznajmiłam.
- Jak chcesz... - mruknął mój towarzysz. Zamerdałam ogonem i uśmiechnęłam się szeroko.
- No to w drogę! - zawołałam. Ruszyliśmy w stronę latarni. Mijaliśmy różne domy, gdzie paliły się światła. Słychać było stamtąd różne głosy - usłyszeliśmy młode małżeństwo spodziewające się dziecka, dzieci bawiące się w ogrodzie... Podsłuchiwanie rozmów dwunożnych było bardzo ciekawe. Jednak moją szczególną uwagę przyciągnął jeden dom, od którego wprost biło chłodem. Do moich uszu dotarły krzyki i płacz.
- Nienawidzę cię! - wrzasnęła jakaś dziewczyna, po tonie głosu stwierdziłam, że powiedziała to przez łzy.  Obok niej stała jakaś kobieta, pewnie jej matka. Ona również płakała. Ale to wysokiego mężczyznę było słychać najbardziej. Krzyczał coś w ich stronę, ale co drugie słowo było dla mnie niezrozumiałe.
Zrobiło mi się przykro na ten widok. Była to moim zdaniem bardzo nieszczęśliwa rodzina. Nigdy nie chciałabym z taką mieszkać. Spojrzałam smutno na Lacusa. On chyba czuł to samo, co ja. Odeszliśmy stamtąd, zbliżając się bardziej w stronę centrum Pyskowic. Już z daleka było czuć cudowne zapachy restauracji. Zaburczało mi w brzuchu, a z mojego pyska pociekła ślina na samą myśl o tym. Przypominało mi się, że od kilku godzin nic nie jadłam. Wymieniłam z husky'm pojedyncze spojrzenia.
- Idziemy? - poruszyłam znacząco brwiami.
Pewnie Lacus miałby coś mądrego do powiedzenia na ten temat, ale tym razem chyba był tak głodny jak ja.
- Dobra. - zgodził się. Podskoczyłam radośnie. Potruchtaliśmy w kierunku miejsca, skąd dobiegał zapach. - Jak zamierzasz zdobyć to jedzenie? - przekręcił głowę.
Dobre pytanie.
- Eee... - wyjąkałam. - Po prostu tam chodźmy.
Wzruszył ramionami i otworzył pysk, by coś powiedzieć.


Lacus? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz