Czasami jedna chwila może zmienić wszystko.
Dosłownie.
Moje życie odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, odkąd pojawił się w nim Rafaello. To on sprawił, że się zmieniłam i zaczęłam widzieć sens we wstawianiu codziennie rano. Dla niego... żyłam. Był powodem, dla którego po prostu mi się chciało. Nie potrafiłam wyobrazić sobie co by było gdybym nigdy go nie poznała. Westchnęłam i pokręciłam głową na samą myśl o tym. Co to by było za życie?
Ale mimo szczęścia, jakie otrzymałam od losu, czasami nadal potrzebowałam samotnych wycieczek. Musiałam odpocząć. Nie od Rafa, ale od reszty Sforzan. A nawet nie od nich... Od samego poczucia tłoku, od hałasu. Udawało mi się to osiągnąć jedynie w górach Farreferre. Najczęściej nikogo tam nie było, co bardzo mi odpowiadało. Nawet jeśli zdarzało mi się kogoś spotkać, rozmowy ograniczały się jedynie do Krótkiego "cześć" i wymuszonego uśmiechu. Trafiałam tu jedynie na psy podobne do mnie, takie, które jak ja potrzebowały chwili wytchnienia.
Bycie Betą było dla mnie bardzo trudne. Dawniej prawie nikt mnie nie znał, nie pytał o radę. Mogłam spędzać czas tylko w towarzystwie mojego Rafa, nikogo innego. Obecnie było to jednak niemożliwe. Rzadko zdarzały się dni, kiedy nie byłam do niczego potrzebna. Ale pogodziłam się z tym. Po pewnym czasie po prostu się do tego przyzwyczaiłam. Może nawet to polubiłam. A to już olbrzymi krok do przodu.
Poza tym teraz miałam Rafa. Odkąd stał się moim partnerem (nadal nie oswoiłam się z tym słowem. Przez całe życie był moim przyjacielem, teraz stał się kimś dużo ważniejszym), jakoś dzieliliśmy te obowiązki między siebie. Byłam mu niezmiernie wdzięczna za to. Dziś akurat poszedł w odwiedziny do Horizona, ja natomiast zostałam w domu. Długo tam nie wytrzymałam i wybrałam się na spacer w moje ulubione miejsce.
Podmuch wiatru uderzył w moją sierść. Niebo było niemalże całe zachmurzone, lecz na moje oko nie zbliżał się deszcz. Rozejrzałam się dookoła. W górach Farreferre zdążyłam poznać chyba prawie wszystkie ścieżki. Gdzie udać się dzisiaj?
Zaczęłam biec w kierunku najbliższej polany. Naszła mnie nagła chęć spędzenia tam trochę czasu. Zatrzymałam się przy wielkim jeziorze. Podeszłam do brzegu i zaczerpnęłam łyk wody. Przymknęłam oczy, rozkoszując się spokojem, jaki tu był. Otworzyłam je po chwili i podniosłam wzrok. Już miałam odwrócić się i iść dalej, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Pies.
Akurat w tym miejscu nie spodziewałam się nikogo.
Przez chwilę biłam się z myślami. Podejść do niego czy nie? Nie miałam dziś szczególnej ochoty na towarzystwo, jednak poczucie, że jako Beta mam pewne obowiązki, sprawiło, że nie odeszłam. Pies chyba mnie zauważył, ponieważ zaczął powoli zmierzać w moją stronę.
Może ktoś się nudzi i chciałby dokończyć? C;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz