poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Caffeine - CD historii Lacusa

Sheltie była cała mokra. Zachichotała i po chwili również wskoczyła do wody. Nie miała tu gruntu. Zanurzyła się cała w morzu, po czym wyłoniła się na powierzchnię. Podpłynęła z powrotem do wysepki. Wdrapała się na górę po skałach i położyła się obok husky'ego. Woda spływała po jej długiej sierści. Spojrzała na słońce, które powoli znikało już za horyzontem. Ten widok był cudowny, ale nie należał do jej ulubionych.
- Lubisz patrzeć na zachody słońca? - zagaił Lacus.
- Tak. - przytaknęła skinieniem głowy. - Ale nie aż tak bardzo jak wschody. Moim zdaniem są jeszcze piękniejsze, ale rzadziej się je ogląda. Niestety.
- Dobra, następnym razem możemy zobaczyć wschód słońca. - parsknął pies. Nie była pewna, czy mówił poważnie, lecz była zachwycona tym pomysłem. Tereny Sfory były śliczne, było tu naprawdę dużo miejsc, gdzie mogli to zrobić.
Jeszcze chwilę porozmawiali. Coffee bardzo polubiła swojego nowego znajomego. Wydawał się podobny do niej - mniej lub bardziej, ale podobny. Miała wrażenie, że dobrze się dogadywali. Uznała to za dobry początek życia w Sforze Psiego Głosu.
Zrobiło się ciemno. Na niebie pojawiały się pojedyncze gwiazdy, w oddali było widać księżyc.
- Robi się późno. - zauważyła suczka, choć dla niej to nie było problemem. Mogła mieć tylko kłopot z trafieniem do swojego domu w ciemności. Jeszcze nie znała terenów tak dobrze jak powinna. Czuła, że Lacus również. Oboje dołączyli dopiero niedawno.
Miała szczęście, że mieszkali blisko siebie.
- Chyba powinniśmy wracać. - stwierdził pies. Sheltie kiwnęła głową w odpowiedzi.
Szli wzdłuż plaży. Caffeine zastanawiała się, czy na pewno idą w dobrą stronę, ale na wszelki wypadek nie odzywała się. Sama nie wiedziała, jak dojść do Lasu wrzosowego.
Po pewnym czasie ujrzeli stado galopujących koni.
- Tędy chyba nie szliśmy. - stwierdziła Coffee.
- Racja. - przyznał Lacus. - Ale spokojnie, jakoś trafimy z powrotem...
Roześmiała się. Cała ta sytuacja była dla niej przygodą.
Skierowali się w stronę pobliskiego lasu. Nie spotkali na swojej drodze żadnego psa. Dotarli do wodospadu, w którym płynąca woda miała złotą barwę.
- Teraz to już naprawdę nie wiem, gdzie my jesteśmy. - sheltie rozejrzała się wokół. Kiedy nikogo nie potrzebowała, w okolicy było mnóstwo psów. A teraz, gdy jakiś doświadczony sforzanin by im się przydał, nikogo nie było. - Co teraz? - parsknęła.

Lacus? :'D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz