niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Caffeine - CD historii Lacusa

Ogród, do którego dotarli, był zdaniem suczki cudowny. Nie mogła przestać rozglądać się dookoła i podziwiać to piękne miejsce. Lacus parsknął śmiechem.
- Z czego się cieszysz? - odwróciła się do niego i przekręciła głowę. W jej głosie nie było ani cienia pretensji, ale nie brzmiało to również jak żart.
- Nic. Śmiesznie wyglądasz, kiedy tak to wszystko obserwujesz. - stwierdził. Coffee wiedziała, że swoim zachowaniem wielokrotnie przypominała szczeniaka, jednak nie wydawało jej się, żeby jej zachwyt był czymś zabawnym. Mimo to roześmiała się serdecznie, jak to ona. Po chwili jednak spoważniała.
- Bardzo. - burknęła, udając obrażoną. Długo nie wytrzymała takiej powagi. Dziś miała szczególnie dobry humor, a to nie była jej wina, że Lacus stał się tego ofiarą. Jej nastrój zwykle udzielał się wszystkim wokół niej. Potrafiła zarazić swoją radością całe otoczenie. Nigdy nikt nie miał jej tego za złe. Podeszła do niego i lekko uderzyła go łapą. - Berek. - rzekła.
- Słucham? - wydusił husky, patrząc na nią z niedowierzaniem. Jego mina mówiła wszystko. Sheltie mogła czytać z niej jak z otwartej księgi. "Chyba jesteś już dorosła. Tego typu zabawy dobre są dla szczeniąt, nie wydaje ci się?", zdawał się mówić, ale chyba był zbyt miły, by jej to powiedzieć w bardziej dobitny sposób.
- Berek. - powtórzyła. - Nigdy nie grałam w berka w tak pięknym miejscu, jak ten ogród! Chyba pora to nadrobić. - stwierdziła. - Ty pewnie też nigdy tego nie robiłeś. - dodała po chwili namysłu.
Pies nie wyglądał na przekonanego.
- Oj, no weeeeź... - uśmiechnęła się szeroko.
- No dobra. - ostatecznie się zgodził. Suczka wystrzeliła przed siebie, a husky ruszył za nią. Po chwili ją złapał, a role się odwróciły. Zabawa zajęła im dość dużo czasu. Biegali niemalże po całym Navydeer, co jakiś czas spotykając inne psy, które udawały, że ich nie widzą. No bo co mogli by powiedzieć? Dwójka dorosłych psów ganiających się  niczym szczeniaki...
Po pewnym czasie dotarli na plażę. Zdyszani, wpadli do wody i zaczęli się wzajemnie ochlapywać. Ich oczom ukazała się śliczna, niewielka wysepka. Zanim Lacus zdążył cokolwiek powiedzieć, Coffee już szła w tamtą stronę. Wysepka była na tyle blisko brzegu, że nawet ona mogła tam po prostu dojść, dopiero pod koniec musiała kawałek podpłynąć, lecz nie sprawiło jej to problemu. Słyszała, że husky zmierza za nią. Wdrapała się na górę po kamieniach, co zajęło jej więcej czasu niż jej towarzyszowi. Znaleźli się na miejscu w tym samym czasie. Weszli trochę wyżej i usiedli obok rosnącej tam palmy. Przed nimi rozciągało się wielkie może. Fale uderzały o skały, co jakiś czas pojedyncze krople do nich sięgały.
Suczka przymknęła oczy, a wiatr dmuchnął w jej długą sierść. Westchnęła z zadowoleniem. Robiło się późno, słońce chyliło się ku zachodowi.
- Opowiesz mi coś o sobie? - zagadnęła. - Co lubisz robić?
- Czemu pytasz? - zaśmiał się. - A co konkretnie chcesz wiedzieć?
- Cokolwiek. - odparła. - Jestem ciekawa, z kim właśnie siedzę. Może jesteś zabójcą czy kimś, nie wiem. Albo co robisz, gdy cię tu nie ma. To jak? - spojrzała na niego kątem oka.

Lacus? Wybacz ten poślizg. ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz