Obudziła się z bólem głowy. Przeciągnęła się, bezskutecznie usiłując przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru... Nie, z wczorajszej nocy. Film urwał się jej po wieczorze. Potoczyła wzrokiem po pokoju. Aha, czyli przenieśli się do jej sypialni... Zaraz, PRZENIEŚLI? Niepewnie obróciła się na drugą stronę, usiłując zlokalizować Marvela. Nie sprawiło jej to kłopotu - zetknęła się z miękkim futrem wilczaka, zanim zdążyła zastanowić się, co dalej.
A więc, co dalej? - pomyślała. - I co się później stało?
Westchnęła i szturchnęła śpiącego przy niej psa.
- Stać, w imię konnej policji! - krzyknął, nierozbudzony.
- Nie przeszło ci? - suczka, mimo 'kaca' i niepokoju, nie umiała się nie roześmiać.
- Stać! Stać! STAAAAAĆ!
- M-a-r-v-e-l.
- Jestem Bob, dowódca konnej policji.
- MARVEL! DO JASNEJ CHOL**Y! Teraz, to się wydurniasz. - wydarła się.
- No, to czemu mnie budzisz, Lassie? - przeciągnął się.
- Rusz tyłek, albo cię tu zamknę i przyjdę na gotową padlinę. - syknęła, wstając.
- Okej. - mruknął jeszcze niewyraźnie niedawny dowódca konnej policji.
Obróciwszy się w drzwiach, z zadowoleniem zarejestrowała jeszcze, że Marvel-Bob idzie za nią.
Wparowała do kuchni. Przy stole siedzieli spokojnie Raphael i jakaś mała suczka, na jej widok zamierający w bezruchu.
Nie wytrzymała.
Marvel znalazł ją, leżącą na podłodze kuchni. Powodu, dla którego ją tak zastał, od dłuższej chwili nie było.
- Lassie? Lasta? Lastrada? - coraz bardziej zaniepokojony wilczak przypominał sobie zasady sztucznego oddychania, kiedy czarnobiała otworzyła oczy.
- Głowa mnie boli. Wszystko mnie boli. Ja nie przeżyję.
- Chodź. - zdecydowanie ujął ją za łapę i ruszył do jej pokoju. - Połóż się. Idę już.
Zatkało ją.
- Tak po prostu idziesz?!
- Odpocznij, Lassie... Idę po pielęgniarkę.
- Nieeee! - krzyknęła resztkami sił. Pies właśnie zamykał drzwi jej klitki. Zamarła, po czym rzuciła się na łóżko.
<Marvel? Pogięta ja :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz