Obudziłam się w jego ramionach, co spowodowało niezmiernie wielki uśmiech na moim pysku. Nie zostawi mnie...Jednak nie byłam pewna, co do tego jest "Wyjścia". NIE. Jest dorosły, poradzi sobie...Ufam mu.
Poruszyłam łbem, by spojrzeć w jego zamknięte oczy. Równomierny oddech stawał się kojący i dla mnie, lecz po chwili zmienił swój bieg.
- Siema Nutts- Odezwał się z uśmiechem.
- Joł Horiś.- Zaśmiałam się cicho- co dzisiaj zjesz?
- Wiesz co..- przeciągnął się- marzy mi się królik.
- więc idź.- Zepchnęłam go, chwilę później rozkładając się na całej kanapie.
- Ej!- Usłyszałam jęk niezadowolenia.- Tak nie wolno!- Wyszczerzyłam się w szyderczym uśmieszku, wskazując łapą drzwi, jednocześnie robiąc minę szczeniaczka. Jedynie przewrócił oczami i wyszedł. Na pożegnanie dostał jeszcze krótkie "kocham cię".
Znikająca sylwetka za drzwiami stała się rozmazana. Ziewnęłam przeciągle pozwalając, by łzy spłynęły z moich oczu. Postanowiłam się ogarnąć. Zanim Horizon wróci, trochę minie...Więc można pójść na plażę. Chociaż kąpiel w zimę? A co tam! Jestem wolnym stworzeniem! Najwyżej zamarznę, ale przynajmniej będę ładnie pachnieć.
Z tą myślą zerwałam się na równe łapy i pognałam w stronę owego miejsca. Mijałam ośnieżone drzewa, ścieżki, zamarznięte rzeki, kałuże...Ładny widok. A przynajmniej dla mnie.
Doszłam wreszcie do upragnionego, spokojnego miejsca. Zamaczając łapy w zimnej, jak na razie nie zamarzniętej wodzie, poczułam przyjemne dreszcze. Nucąc jakąś melodię, rysowałam w piasku różne obrazki, potem się w nim tarzałam i biegałam jak szaleniec przez suche pasmo między wodą a lasem. Jak szczeniak...
Po chwili, usłyszałam coś. Było to...chrumkanie? Zmarszczyłam czoło, starając się dotrzeć do źródła dźwięku. Rzeczywiście, jakaś brązowa istota grzebała w ziemi niczym wiertnik. Przyglądałam się temu "zjawisku" z ciekawością. Ale gdy mój wzrok napotkał żółte tęczówki, zwierze zebrało się w sobie i wyszło mi na przeciw. Cofnęłam się, jednocześnie wiedząc, iż każde zwierze może być niebezpieczne. A taki dzik, wystarczy że cię staranuje i już żebra połamane. A jego wściekłe powarkiwaniu zmusiły mnie do zostawienia go w spokoju. Czas wracać.
Tak więc wybrałam drogę powrotną, która ciągnęła się jeszcze wzdłuż plaży aż do lasu.
~*~
- Horiiiś!- Krzyknęłam, pojawiając się w drzwiach. Zastałam tam jednak nie mego partnera, a jego brata.- Devo, widziałeś swego brata może?
- Myślałem, że...- zaczął, ukazując mi swoje pytające spojrzenie.
-że...?
- Właśnie wyszedł z kimś, myślałem, że to ty...-mruknął po chwili.- Jeśli chcesz
- Nie..dzięki- przerwałam mu- jak wróci, powiedz żeby przyszedł do mojej jaskini.
Pies kiwnął głową, więc zostawiłam go samego, wracając do owej jaskini.
Weszłam do zimnego pomieszczenia, zastanawiając się, czy zrobić sobie ognisko. Uznałam ten pomysł, za świetny! Ciepełko, które za chwilę rozleje się po zimnych kamieniach, i tak dalej, i tak dalej...Zanim to jednak uczynię, drewno samo się nie zbierze. Odetchnęłam, biorąc trzy długie wdechy. Wyszłam na mróz, chcąc poszukać suchych gałęzi. No ale, jeśli chodzi o to, w zimę jest mało prawdopodobne by znaleźć coś takiego. A w tym wszystkim myślałam, że może Horizon poszedł rozmawiać ze swoją....jak to nazwać? Z matką swojej córki?
<Horizon? Jakoś takoś wyszło..>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz