wtorek, 29 listopada 2016

Od Horizona C.D. historii Nuti

- To nie tak. Posłuchaj. - westchnąłem ciężko. - Z mamą Mumtaz nie utrzymuję żadnych kontaktów. - nakreśliłem na wstępie. - Nie widziałem jej już jakieś pół roku. Ostatni raz widzieliśmy się... no.. jakieś... to będzie gdy jeszcze cię nie poznałem... może tydzień.. dwa przed?  - dałem sobie chwilę na zebranie informacji. - byliśmy czymś.. w rodzaju pary, ale nie funkcjonowało to tak do końca. Nie wiem jak Ci to wytłumaczyć, bo to dość skomplikowane.. Pokazywaliśmy się wszędzie razem, nie mieszkaliśmy ze sobą,  nie moglibyśmy wskoczyć za sobą w ogień. Zaczęło się od tego, że zrobiłem jej przysługę ratując przed  ośmieszeniem ze strony innych suczek ze sfory. Wypytywały ją o to, czy już kogoś znalazła, czy nie jest samotna, bo przecież tak nie można. Zaczęła się szamotać, gadać jakieś bzdety, a że akurat byłem w pobliżu, to podeszłem i zagrałem jej partnera. Niby nic wielkiego, ale od tego się zaczęło.. no. Nie kochałem jej. I ona doskonale o tym wiedziała. Rozmawialśmy przecież o tym.
- I jak to się stało, że... że dowiedziałeś się o... o... - nie potrafiła tego wymówić.
-No właśnie nie dowiedziałbym się, gdyby ten szczeniak nie wybiegł mi przed pyskiem na ścieżce w lesie. - spojrzałem na nią wzrokiem idioty. Ten widok chyba poprawił jej tak odrobinkę, na chwilkę nastrój.
- To małe coś chciało mnie aresztować, a kiedy zapytałem, gdzie jej rodzice, to rozejrzała się na boki i z uśmiechem stwierdziła, że chyba się zgubiła. Co miałem zrobić? Zostawić dzieciaka samego w lesie? Zacząłem szukać jej matki. Dopiero, gdy ją znalazłem, to przypomniałem sobie o jej istnieniu. Cicha i przygnębiona jakaś oznajmiła, że dziecko ma taki i taki wiek, że jej ojciec zginął, a ona zamieszkała w zielonym lesie i ani widu ani słychu o niej przez tyle czasu.
Pożegnałem się i odeszłem. Przyszedłem tutaj. Jak widzisz, nie mam pojęcia kim jest ojciec Mumtaz, a mimo to, nie daje mi to spokoju.
- Horizon.. Ja muszę to przemyśleć, dobrze? Nie - na te zdanie, serce podskoczyło mi do gardła. Błagam, Nuti. Nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj mnie..  - Nie zostawię Cię z tym. Przecież jestem Twoją partnerką i przyjaciółką, ale nie zostawiaj też mnie.
- Nuti, kocham Cię ponad wszystko. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, wiesz o tym, prawda?
- Tak.. Wiem. - westchnęła opuszczając gabinet.
Miałem dyżur, więc spotkaliśmy się w domu dopiero wieczorem. Od lokaja dowiedziałem się, że miłość mojego życia śpi w sypialni, więc nie jadłem już nic, tylko poszedłem na gôrę. Odchylając drzwi, zobaczyłem jej sylwetkę. Pochylała się nad albumem ze zdjęciami. Patrzyła na zdjęcie czegoś kolorowego.
- To ja, gdy byłem szczeniakiem. Kolorowy, co? - oparłem się o framugę.
- O. Rise. - była zaskoczona moją obecnością. - Tak. Kolorowa, puchata kulka. - uśmiechnęła się nieco krzywo. - tak właśnie wygląda to dziecko? - zapytała po chwili trochę nieobecna.
-  Podobnie. - powoli zamknąłem powieki.
- Chodź obok mnie.
Podszedłem i położyłem się na miękkim materacu.
- Myślę, że jutro pójdę do nich i wyjaśnię sprawę. - głośno pomyślałem.
- Mogę iść z Tobą?
- Chyba jednak jest to zbyt delikatny temat.. ale opowiem Ci wszystko jak wrócę, dobrze?
- Tylko nie siedź tam zbyt długo, bo będę zazdrosna.
- Zazdrosna myszo. - skwitowałem przejeżdżając językiem po jej pysku. Wtuliła się w moje futro i po chwili oboje spaliśmy głębokim snem.

Nutiś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz