czwartek, 24 listopada 2016

Od Roxolanne - Koniec..?

Znów biegłam. Przeskakiwałam płynnymi susami nad zakrwawionymi ciałami wilków i psów. Znajomych, zastygłych pysków, które miały już nigdy nie powiedzieć żadnego słowa. Nie uśmiechnąć się... Tyle zastygłych, martwych spojrzeń, niemających już ani razu odzyskać iskry życia.
- Niger?! - krzyczałam próbując odnaleźć się we wszechobecnej panice. - Niger?! Devo! Heaven! Horizon! Mamo!... TATO! - ze łzami w oczach rozglądałam się na boki.
Po chwili leżałam na plaży, przy boku tollera. Znów byłam szczęśliwa i mogłam się uspokoić.
Tej nocy sny wyjątkowo nie dawały mi spać. Dotychczas wygodne leże, wydawało się jakby zrobione z gwoździ i metalu. Przewracając się na bok czułam potworne kłucia.
Że też Niger akurat dzisiaj musiał mieć nocną zmianę w pracy.. Przytuliłby i zaraz wszystkie smutki rozprysnęłyby się na boki...
Wyjrzałam na zewnątrz jaskini. Położenie superksiężyca wskazywało na godzinę trzecią, lub czwartą nad ranem. Słabe, jesienne światło oświetlało drogę do lasu. Podążyłam za jego blaskiem czując, jakby coś mnie tam wołało. Szybka decyzja wskazała na spacer po terenach.
Pierwszym miejscem, do jakiego się udałam, był złoty wodospad.
- Posłuchaj, Roxo. To co było, nie wróci. - szepnęłam sama do siebie wpatrując się w złotą taflę wody. - Wojna.. już się skończyła. Nie będziesz musiała już więcej nikogo zabijać, a wilki, które zginęły z Twojej łapy, w stu procentach zasłużyły na swój los. Tylko Amira była inna. Nie wróci już nic.. Wojna.. nieporozumienia.. mama. - tu zatrzymałam się na chwilę.
Mamo, dlaczego Cię tu nie ma..? Tak bardzo mi ciebie brakuje.. - na te słowa zaskomlałam i rozpłakałam się krzywiąc pysk.
Odwiedzę ją.
Dość sprawnym krokiem udałam się w kierunku wierzb. Do jej grobu. Wychodząc zza drzew i spodziewając się szarej płyty z wyrytym imieniem, zamarłam i położyłam po sobie uszy. Naprzeciwko tabliczki siedziała mojego wzrostu, ciemnej maści postać. Jak się wydawało, nieznajoma. Mrużąc oczy zauważyłam, że posiada obrożę. Ale moment.. Ta, mimo zwieszonego łba,  wyprostowana, godna postawa.. te uszy.. biały pędzel na ogonie...
W tym momencie pochyliłam się zbyt gwałtownie do przodu.
Postać siedząca przed płytą zerwała się na równe łapy i odwróciła w moim kierunku. Teraz byłam już pewna.
- Czy.. Czy ktoś tu jest? - poznałam jej szorstki, ale mimo tego pełen dobroci głos. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłam dłużej się ukrywać. Wyszłam wyłaniając się powoli z mroku.
Wbiłam w nią lekko nieobecny wzrok i nastała cisza, przez którą słychać było tylko nasze płytkie, nierówne oddechy.
- M-mamo?.. - popatrzyłam w jej oczy. Pełne życia. Zaniepokojone moim widokiem, ale jednocześnie przepełnione szczęściem i łzami.
- Córeczko.. - westchnęła uśmiechając się i oglądając mnie od góry do dołu.
Stałyśmy kilka metrów od siebie, a w mojej głowie roiły się wszelkie pytania, jednak radość z tego, że znów ją widzę górowała nad wszelkimi innymi, ale.. czy to na pewno ona?  Jak to w ogóle możlliwe?!
Obie zmierzyłyśmy się uważnie wzrokiem, a wtedy, jak na znak, podbiegłyśmy do siebie.
Wtuliłam się w jej futro nie chcąc już nigdy jej puszczać. Tak jakby bojąc się o to, że zaraz odejdzie i już nigdy nie wróci. Poczułam na swoim ramieniu jej łzy.
- Mamo.. Mamo.. Jak? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Wszystko Ci opowiem, spokojnie, moja Roxolanne. Daj mi tylko trochę czasu, a już zawsze będziemy razem, zobaczysz. Ty, ja, Twoje rodzeństwo i Alex. Wszyscy.
-  Ale.. Green Day..  - odkleiłam się na chwilę od niej patrząc na jej pysk. Wyglądała tak pięknie... Tak realistycznie.. - Co się działo? Gdzie byłaś? Co robiłaś przez ten rok?!
- Wyjaśnię Ci to. Już niedługo, ale teraz proszę, nie pytaj o to. Widzisz tą bliznę? - Wskazała na obszerną linię biegnącą od jej kołnierza, przez brzuch, aż do ogona. - Wiele kosztowało mnie to, żeby znów być tutaj, ale teraz mów co u Ciebie. Co u Twojego rodzeństwa i Twojego ojca..
- Zdarzyło się dużo rzeczy mamo... Nie było Cię przecież tak długo, że nie wiem od czego zacząć..  - przekręciłam głową. - Horizon chyba przeszedł najwięcej zmian...Mizu odeszła ze sfory, Horizon poznał Nuti, waderę, w której się zakochał i zostali parą.. Został przywódcą..
- Mój Bring alfą? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Tak. Ale on się zmienił, mamo. Jest dobrym psem. Devo jest z Easy, Raff kręci z Freihait, Heaven też coś tam robi, a ja... Znalazłam miłość życia.. - uśmiechnęłam się
- Jesteś z Nigerem, prawda? - prawy kącik jej pyszczka uniósł się ku górze.
- Skąd wiedziałaś?.. - zmrużyłam lekko oczy.
- Ja wiedziałam to od dawna kochanie. - przytuliła mnie ponownie. - Moje dzieci są dorosłe.. - westchnęła, a Alex?
- Tata jakoś się pozbierał, ale po twojej.. śmierci - dziwnie było wypowiedzieć mi zdanie o śmierci osoby, która stoi przedemną w pełnej okazałości. - było mu strasznie ciężko. Z resztą jak wszystkim...
- Tak się za Wami stęskniłam..
- Ale co będzie teraz? Wrócisz? Wciąż nie wierzę w to, że żyjesz, że tutaj jesteś..
- Wrócę jutro o tej samej porze, dobrze?
- Nie. - zaprzeczyłam od razu. - Nie wrócisz. Nie chcę Cię stracić gdy dopiero Cię odzyskałam... Nie możesz już odejść. Tak strasznie mi Cię brakuje.. Boję się, że to sen i jeśli się obudzę, to Ciebie już nie będzie i znów będę mogła odwiedzać tylko tę tablicę z Twoim imieniem.
-  Córeczko..
- Nie. Ty mnie zostawisz. Jutro już nie przyjdziesz i znów będzie tak jak od ostatniego roku... a przecież ty żyjesz..
- Mieszkasz z Nigerem?
- Tak, ale jest w szpitalu. Wróci o dziewiątej nad ranem..  - znów łzy zbierały mi się do oczu. Nie chciałam spuścić z niej wzroku chociażby na sekundę. Powstrzymywałam się od mrugania, aby nie stracić jej z oczu. Żeby nagle, w jednej sekundzie nie zniknęła. Jeśli był to sen, to chciałam, żeby stał się jawą. Żebym nigdy się z niego nie obudziła.
- Więc.. Mogę zostać u Ciebie?
Przytaknęłam kilka razy ocierając łzy.
- Tak, mamo. Zostań już na zawsze. Nie zostawiaj nas już nigdy więcej.

Taki oto pomysł mi się nasunął..  Uwielbiane przez wszystkich:  CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz