Pokiwałam głową. Z tego, co widać, to prawda... Jezu, nie myślałam, że to takie trudne. Biegamy po Alfach, terenach i nie wiem, co jeszcze.
************************ Later **************************
- Długo jeszcze? - niemal zawyłam, patrząc na Marvela.
- A mówiłem, żebyś wybrała tamto miejsce. - ziewnął.
- Nie podobało mi się. - burknęłam.
- Znam pewne miejsce, ale jak to ci się nie spodoba... - zawiesił głos. Pokiwałam potulnie głową.
- No to idziemy!
- TU JEST CUUUDNIEEEEEE! - radośnie patrzyłam w kryształowo czystą wodę Fioletowej Rzeczki.
Burknął coś pod nosem.
- Gb... ŁAAAAAA! - rozpaczliwie usiłowałam wdrapać się na skałę, gdzie, ironicznie się uśmiechając, stał mój gbur.
- I jak? - parsknął, tłumiąc śmiech.
- Debilu, jest jesień! - warknęłam.
Otrząsnęłam się z wody. Pies stał, jakbym nic nie mówiła. Podążając za jego wzrokiem, odkryłam, że słońce zachodzi.
- Ech... Nie ma mowy, żebyś teraz kompletowała norkę. Pożyczę ci coś, a jutro zastanowimy się, co dalej... - szepnął.
Podążyłam za nim aż do jego mieszkania, gdzie pożyczono mi ładną, jelenią skórę. Samodzielnie pobiegłam do siebie, po czym zasnęłam.
Marvel? Wybacz, iż tak późno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz