Wiewiórka przebiegła przez ścieżkę, którą spacerowali. Lee zatrzymała się i znieruchomiała, napinając wszystkie mięśnie. Nieświadomie odsłoniła kły i odchyliła uszy do tyłu. Wydobyła z siebie ciche warknięcie, które zapewne rozbawiłoby jej towarzysza, gdyby nie to, że on również był skupiony na rudej istocie, znajdującej się już wysoko nad nimi. Bez trudu wspięła się po gałęziach na samą górę. Na koniec posłała im spojrzenie, w którym suczka doszukała się tryumfu wiewiórki.
- Straciliśmy ją. - Eileen westchnęła, nie kryjąc swojego niezadowolenia.
- Nies... - zaczął owczarek, urywając po chwili. Jego wzrok uciekł w przeciwną stronę. Oczy terrierki powędrowały w tę samą stronę. Zmrużyła je i po chwili dostrzegła młodą sarnę. Ze względu na swoje umaszczenie była ledwo widoczna wśród zarośli, jednak węch pozwolił psom dokładnie zbadać, gdzie się znajduje.
Eilee wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Vinctentem. Pies zdawał się bezgłośnie pytać, czy myśli o tym samym co on. Kiwnęła głową. Tyle wystarczyło im, by się dogadać.
Ustawili się pod wiatr, aby ofiara nie wyczuła ich zapachu. Po cichu pokonali sterty liści, których o tej porze roku był nieunikniony. V schylił się, by nie było go widać zza krzaków. Lee jedynie opuściła głowę, wciąż bacznie obserwując zwierzynę. Z trudem powstrzymywała ślinę, która cisnęła się jej na język. Ale tym razem musiała być cierpliwa.
Ku jej radości, sarna odwróciła się od nich. Było to duże ułatwienie. Poczekali jeszcze chwilę, by wybrać odpowiedni moment do ataku. Kiedy nadeszła ta chwila, suczka nachyliła się do owczarka.
- Gotowy? - wyszeptała mu do ucha, nie spuszczając oczu ze zwierzęcia.
- Mhm. - mruknął w twierdzącej odpowiedzi. Eileen wystrzeliła jak z procy, pies jednak nie potrzebował wiele czasu, by ją dogonić. Ruszyli w pogoń za sarną.
Vini? Przepraszam, że tak późno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz