piątek, 21 października 2016

Od Bloodstone'a do Cayle

Mija trzeci tydzień od mojego odejścia z watahy, bardzo mi pomogli, jednak nie mogłem tam zostać. To nie było moje miejsce, którego wciąż szukałem. Jest już wieczór, zaraz zapadnie mrok, jednak nie mogę zrobić postoju, to zajęło by zbyt dużo czasu. Dotarłem w końcu do jakiejś rzeczki, podszedłem bliżej uważnie się rozglądając. Napiłem się trochę wody po czym wyczułem i usłyszałem zbliżającą się postać, był to z pewnością wilk. Doskonale zapamiętałem ich zapach, teraz nawet ja tak pachnę. Wilk był coraz bliżej, nie zamierzałem uciekać, walczyć również. Najwyżej odejdę, nic tu po mnie. Zza drzew wyłoniła się śnieżnobiała wilczyca, uważnie mi się przyglądała.
-Co tu robisz? - zapytała dość spokojnie wadera.
-Jeśli to teren jakiejś watahy to przepraszam, już mnie tu nie ma. - mruknąłem cicho.
-Nie do końca watahy, tereny sfory. - odparła wilczyca.
-Jakiejże to? - zapytałem trochę zrezygnowanym głosem.
-Psiego Głosu.
-Ale ty psem nie jesteś, jesteś wilkiem, to co ty tutaj robisz?
-To, że nie jestem psem nie oznacza, że nie mogę należeć do sfory.
-Więc jak zgaduję, mam sobie iść? - zapytałem ironocznie.
-Jesteś na naszych terenach, ale chyba szukasz czegoś, prawda?
-Niczego nie szukam.
-To co tutaj robisz?
-Podróżuje.
-W jakim celu? - zapytała.
-A ty, w jakim celu żyjesz? - odparłem.
-Aby żyć.
-A ja podróżuję aby podróżować.


Cayle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz