- Na pewno nie powiedziano mi tak bez powodu - wciąż starałem się utrzymać delikatnie gasnący uśmiech, który pojawił się na moim pysku dobre kilka minut wcześniej. - Znam Cię... Umh... Może sześć minut, ale już jakoś czuję, że jesteś zdolna do różnych rzeczy, tylko niekoniecznie wierzysz w siebie..? - usiadłem obok niej, podczas gdy ona leżała ze wzrokiem wbitym tępo w swe złote łapy. Przerzuciłem wzrok na wręcz grafitowe niebo, na którym pojawiały się co chwilę nowe gwiazdy. A raczej nie pojawiały się, bo tam już były, a może po prostu dopiero wtedy zostały nam one lepiej ukazane? Swoją drogą, gwiazdy od zawsze mnie fascynowały - takie odległe, nieosiągalne, a tak bardzo chciałoby się je dotknąć... Od zawsze spędzałem, i właściwie robię to wciąż, chociaż chwilę na zewnątrz, wpatrując się właśnie w niebo, niezależnie od pogody. Czy to pada, wali gradem, albo jest bardzo parno - zawsze uświadczy się mnie w nocy, zazwyczaj wtedy, kiedy już nikt się nigdzie nie zapuszcza.
Wtedy również skupiłem się na jasnych punkcikach, właściwie zapominając o obecności suczki.
Ta nad czymś wyraźnie mocno się zastanawiała - mało co kontaktowała ze światem, wciąż przewiercając swoje kończyny wzrokiem. Wolałbym nie być wtedy na ich miejscu - gdyby gałki oczne zamienić w jakiś laser, czy coś w tym stylu, na pewno leżałby tam ciemny, sproszkowany proch, jaki widuje się po rozsypaniu między innymi pieprzu, który swoją drogą od zawsze drażni moje nozdrza. Ochota do kichania jest ośmiokrotnie lub nawet więcej razy spotęgowana, co przy większym stężeniu potrafi doprowadzić do szału. Zwłaszcza, jak się ma takie słabe nerwy, jak ja.
- Zastanowię się. - Arrow przerwała przerażającą ciszę, obecną wśród nad od dobrego momentu. Ten moment prawdopodobnie trwał naprawdę długo, bo już zdążyłem zapomnieć, jak brzmi jej głos.
- C-co? - wybełkotałem, choć dobrze wiedziałem, co powiedziała. Tylko chyba nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, że na pewno jeszcze kiedyś się odezwie - i co więcej, odezwie się w moją stronę.
- Achhhh... - pokręciła z niedowierzaniem pyszczkiem, nagle ucinając w połowie zdania, przypatrując mi się z nasilającą gorliwością. Jej ciemne, duże oczy wpatrywały się we mnie bardzo podobnie, jak jeszcze wcześniej wypalała wzrokiem swoje łapy, jednak z czymś, na wzór zaciekawienia. - Ja właściwie wciąż nie wiem, jak mogę się do ciebie zwracać.
- Aaaa, całkiem możliwe! - zaśmiałem się pod nosem, wstając praktycznie od razu, kiedy poczułem, jak moje tylne łapy zaczynają cierpnąć. - Snowflake do usług. Uprzedzając pytania - taaak, możesz skracać, dla mnie to nawet lepiej. Snowflake to takie imię dla młodego szczeniaka, z wiekiem jest przesłodzone... W każdym razie, Snow, Snowy, cokolwiek.- ponownie kąciki pyszczka poszybowały do góry, przez co czułem się... Dosyć nieswojo. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że chyba wyczerpałem ilość uśmiechów na dzień. Pomimo tego wiedziałem, że zwykły uśmiech zazwyczaj działa na drugich kojąco.
- Zamierzasz tu spędzić całą noc? - zapytałem, widząc, jak księżyc majaczy gdzieś daleko, co tylko upewniło mnie o późnej porze.
Arrow? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz