- mogę cię do tego zatrudnić.
- Ale będziesz musiał mi płacić.
- Czym i ile? - otworzył jedno oko, dalej mrucząc jak kotek.
- No chyba nie słomą- parsknęłam śmiechem.
- Mam jej dużo, jak chcesz.
Zaprzestałam pieszczot, a ten wydał z siebie odgłos niezadowolenia. Machnęłam w jego stronę ogonem, powodując to, że zachwiał się i upadł. Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam powoli iść przed siebie. Po chwili, pies znalazł się obok mnie.
- Co ty na to, aby poskakać po górach?- Zwróciłam się w jego stronę.- Kózko?
- Nie jestem kozą...-odparł z podejrzliwym wzrokiem. Wyszczerzyłam kły w uśmiechu, a ten trochę się odsunął.
- Spokojnie, nie gustuje tych stworzeniach. Chociaż..dla ciebie mogę zrobić wyjątek.- znacząco poruszyłam brwiami.
- O.Nie. Nie tym razem, KOTKU- podkreślił ostatnie zdanie, uśmiechając się złośliwie, przez co napotkał mój morderczy wzrok.
XxX
Zaczęliśmy wdrapywać się na wyższe części góry. Tam były największe skały, kamienie, zbocza i wiele zabawy. Niczym wcześniej wspomniane kozy. skakaliśmy z jednej skały na drugą, "zjeżdżaliśmy" ze zbocz i tak w kółko, bawiąc się w berka. Ale naszą zabawę przerwał dzwonek. Kojarzyłam go. Gestem łapy Horizon uciszył mnie i schował się. Ja poszłam w jego ślady. Delikatnie wysunęliśmy głowy.
- Górnik z owcami..- szepnął pies. W sumie...pasuje mi do zaganiania ich, ponieważ gdy za młodych czasów mój ojciec na nie polował, widziałam podobne psy.
- To co? Uciekamy, czy się trochę zabawimy?- spytałam, a pies uniósł jedną brew. Westchnęłam głośno.- Okej, spróbujmy ich ominąć.
Horizon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz