Podbiegł do borderki i po chwili szli już obok siebie. Dotarli do Pyskowego przejścia, bez najmniejszego wahania znajdując się po drugiej stronie. Przed nimi pojawiały się pierwsze domy, w tej mniej zaludnionej części. Raz na kilka minut drogi mijali jeden budynek. Dopiero jakiś czas później dotarli do centrum Pyskowic, gdzie samochody jeździły po ulicy, trąbiąc na siebie, a domy były upchane jak tylko się dało, niemalże jedno na drugim.
Zatrzymali się przy drzewie, które jak wszystkie inne w tym miejscu było ogrodzone. Obok nich przeszła kobieta z dwoma yorkami na smyczy. Rozmawiała przez telefon, a małe psy plątały się wokół jej nóg.
Chłodny wiatr sprawiał, że złote liście przemieszczały się po drodze. Jesień była już odczuwalna, minęły upalne, letnie dni, a nadchodziły te mroźne. Zima zbliżała się wielkimi krokami.
Win i Ivy spacerowali wzdłuż ulicy. Nagle do ich nodrzy dotarł zapach, który skusiłby każdego psa. Seter skierował swój wzok w stronę, z której dochodził. Była to restauracja, gdzie ludzie siedzieli razem ze swoimi znajomymi, śmiali się.
Winner spojrzał na suczkę, która wpatrywała się w niego pytająco.
- Chyba nie chcesz... - zaczęła, ale nie musiała kończyć. Pies kiwnął głową, uprzedzając jej pytanie.
Ivy? Brak weny. :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz