- Z tego co wiem, to te przy krzywym lesie.. Niebieskie i większe od reszty.
- Chodzi Ci o hortensje?
- Nie wiem. Chyba tak..
- Chodźmy. - zaśmiałem się. Czasem Alex na prawdę cudnie komuś coś tłumaczy.
Po około kwadransie dotarliśmy na obrzeża krzywego lasu. naszym oczom mimo, że niezbyt odróżniamy niebieski, od razu rzuciły się duże kwiaty.
- To te? - zapytała suczka.
- Tak. - potwierdziłem. Zabraliśmy się do obrywania ich w koszyk jaki przyniosła ze sobą. Ostrożnie zrywałem pęki kwiatów i podawałem je jej.
- Będzie z nich maść, czy pigułki? - zagadałem międzyczasie
- Lekarstwa. - ucięła sugerując w ten sposób, że nie ma pojęcia po co one.
- Rozumiem. pokiwałem głową.
Gdy wiklinowy koszyk był już pełen, wracaliśmy.
- Daj. - przewróciłem oczyma patrząc na suczkę próbującą uciągnąć koszyk wyższy od niej samej. Chwyciłem rączkę w zęby i pomaszerowaliśmy ostrożnie na pole bitwy.
Eileen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz