piątek, 19 sierpnia 2016

Od Roxolanne C.D. historii Nigera

Trzymając w zębach znieruchomiałe gardło młodego wilka... wilczycy, wahałam się. Czekałam na odpowiedni moment by zacisnąć szczęki. Jej ciało drżało, a ja zdawałam sobie sprawę, że im dłużej zwlekam, tym trudniej będzie mi to zrobić. 
- Błagam. - zdołała wydusić. Usłyszałam jej młody głos oraz.. okropny strach. - Nie zabijaj mnie. Proszę. - jęknęła. W jej oczach nazbierały się łzy.
Ścisnęłam odrobinę mocniej zamykając mocno powieki i.. puściłam. 
Leżała na zakrwawionej ziemi trzymając się za gardło. 
- Dlaczego walczysz? - zapytałam ją z bólem w głosie. Nie rozumiałam jej zachowania. 
- Nie.. nie mam wyboru. - zadrżała. 
- Masz. Owszem, że masz. Dołącz do Nas. My się o siebie troszczymy. - schyliłam się przed kolejnym młodym wilkiem, który próbował na mnie skoczyć. Nie zwrócił uwagi na to, że mu się nie udało. Pobiegł dalej. Był w omoku. 
- Widzę, że nie chcesz walczyć. Jesteś jeszcze młoda. Powinnaś się kształcić. 
- Co mogę zrobić w mojej watasze? - odzyskiwała siły. - Jeśli nie będę walczyć, zabiją mnie inne wilki. 
Zobaczyłam jej rany. Nie była już w stanie wstać. Pomogłam jej i podniosłam jej wątłe ciało. 
- Jestem Roxolanne. - przedstawiłam się. 
- Amira. - zdołała westchnąć. 
- Egipska księżniczka. - posłałam jej zmęczony uśmiech, na jaki się zdobyłam. - Zabiorę Cię do naszego lekarza, dobrze? - zapytałam dźwigając. 
Nie odpowiedziała. Skinęła tylko łbem i poszłyśmy. Zatrzymała się przy ciele jednego z basiorów. 
- Kto to? - zapytałam widząc jak na niego patrzy. 
- Mój oprawca. Znęcał się nade mną odkąd tylko pamiętam. 
- Już nie żyje. Nigdy więcej Ci nic nie zrobi. - zapewniłam. - Już niedaleko. Dasz radę. 
Dotarłyśmy do polowego namiotu, w którym było już dużo psów. Znalazłam wolne leże i pomogłam jej się położyć. Przywołałam Kelpie. Wyjaśniłam jej wszystko. Kim jest Amira i to, że nie stanowi dla nas zagrożenia. Przysięgała, że się nią zajmie. 
- Roxolanne.. - wadera chwyciła mnie jeszcze za łapę. - Dziękuję Ci. - spojrzała mi w oczy. 
Posłałam jej wzrok przekonujący, że wszystko będzie dobrze i wybiegłam biorąc łuk. 
Gdy tylko wyszłam z namiotu, zobaczyłam okropną scenę. Nigera i jakiegoś basiora. Byłam pewna. że mój ukochany sobie z nim nie poradzi. Przez chwilę nie widziałam co zrobić. Jeśli tam pobiegnę, również nie dam rady. Wilk zabije nas obojga. Chwyciłam w łapy łuk i wyciągnęłam jedną strzałę. Mało pamiętałam z lekcji łuku, jakie mieliśmy w szkole. Zaczęłam celować. Nie dało rady. Podbiegłam bliżej i schowałam się za jakimś ciałem. Znów wymierzyłam. Obydwoje bardzo szybko zmieniali miejsca, więc nie miałam szansy, aby wycelować. Po prostu postanowiłam strzelić. Raz... dwa... trzy! Drewniana strzała ze świstem wyleciała spod moich łap. Upadła jednak zbyt daleko od walczących. Wyciągnęłam kolejną strzałę i wycelowałam. Mocniej napięłam cięciwę i pocisk poleciał w ich stronę. Zdążył, gdy już miało się wydarzyć najgorsze. Trafił w masywny łeb wroga. Dostrzegłam krew. Natychmiast wstałam i pobiegłam dalej, aby strzelać do innych wilków. 

Niger? :')

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz