Te słowa dodały jej siły do walki. Serce oszronione w jakiś sposób lodem nagle jakby wrzucone do ognia zaczęło bić szybciej. Wilk, z którym walczyła nie stanowił dla niej już żadnego problemu. To Niger dodał jej skrzydeł. Jego obecność sprawiła, że suczka, dwa razy mniejsza od przeciwnika, bez trudu wbiła kły w jego gardło. Szarpała nim jeszcze chwilę, czując jak metaliczna ciecz już zaczyna zastygać w jej pysku. Rzuciła się na basiora walczącego z tollerem i razem go pokonali, a potem... rzuciła się na Nigera. Przeturlała się z nim kilka razy i wylądowali między kawałkami broni. On na grzbiecie, a ona na nim. Mimo wojny rozlegającej się dookoła nich, na chwilę poczuła, jakby byli na spokojnej łące. Jej sierść muskał przyjemny wiatr, a zapach krwi zniknął. Pojawiły się barwne motyle.
- Wiem, że moje uczucia do Ciebie nie zmienią się nigdy. Choćbyśmy mieli przed sobą całe życie, lub jeśli to jest nasza ostatnia godzina, to cieszę się, że mogę w tym czasie być obok Ciebie i.. Tak. Zostanę Twoją partnerką. - uśmiechnęła się lekko odgarniając z pyska psa sierść zlepioną krwią. Pocałowała go najczulej jak potrafiła.
- Kocham Cię Roxo. Najmocniej na świecie. - zdołał wyszeptać między falą pocałunków.
- Chodźmy skopać tym wilkom tyłki. - przerwała. Dopiero po chwili od tych słów wstała i razem pobiegli na środek. Do walki dołączyli wszyscy. Wszystkie psy, które mogły. Okazało się, że było ich bardzo dużo i ilościowo, mieli przewagę nad watahą. Jej siostra dzielnie walczyła, jak tylko potrafiła. Na jej sercu zrobiło się jeszcze cieplej. Widok wszystkich psów, które razem walczą o sforę był niesamowity. Znów odzyskiwali przewagę a ziemia wypełniała się ciałami poległych wilków. Nie mieli czegoś, co nam dodawało sił. Oni nie byli stadem, czy zespołem. Byli praktycznie obcymi sobie istotami dzielącymi teren. Na polu walki nie było nawet lekarzy.
Niger? :v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz