Kolejne dni mijały bardzo spokojnie. Rafaello i Freiheit całe dnie spacerowali i śmiali się. Była jednak myśl, która nie pozwalała na optymizm, jaki od niego zawsze bił. Z początku nikt tego nie zauważał. Rafaello nie chciał tego pokazywać, nie chciał, aby ktoś się o niego martwił bez potrzeby. Tego dnia pogoda nie dopisywała. Padał deszcz i grzmiało, od czasu do czasu były widoczne na ciemnym niebie błyskawice.
- Raf, co się dzieje?- zapytała w pewnym momencie suka, kiedy pies siedział w jaskini z głową w książkach.
- Nic... nie martw się o mnie.- uśmiechnął się.
Tak naprawdę myślał o tym, co było. Przeszłość nie dawała mu spokoju... nie chciał, aby czas tak szybko mijał. W końcu jeszcze nie dawno byli szczeniakami, zdawali test... kiedy adoptowała go rodzina i zaznał miłości. Te wspomnienia dawały mu szczęście. Po jego 'policzkach' spłynęły trzy łzy szczęścia. Przytulił swoją przyjaciółkę. Ona nic nie powiedziała tylko odwzajemniła uścisk.
***
Minęły cztery dni od ostatniego spotkania z Frei przy odbiciu. Ostatnio więcej czasu spędzali przy fioletowej rzeczce, wodospadzie rożka... ostatnio wszyscy świętowali 'zdobycie' Alfy. Raf był dumny z brata. Ostatnio nie miał z nim kontaktu... w sumie tak jak z resztą rodzeństwa, ale cieszył się jego szczęściem. Tak naprawdę to zna tylko Frei, rodzeństwo, Iris i resztę, całą rodzinę Bet... no może jeszcze trochę? Nie zależało mu jednak na tym, ważne, że Freiheit była razem z nim. Rafaello postanowił dzisiaj odwiedzić brata Horizona i osobiście mu pogratulować. Borderka poszła razem z nim. Po kilku minutach dotarli do jaskini. Tak jak Raf przypuszczał, Horizon akurat balował. Wpadli akurat w środek imprezy. No cóż... często nie tańczyli, a więc Raf zaprosił sukę do tańca, a ona się zgodziła. Zostali do rana...
Frei? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz