W tej chwili Frei lekko zadrgała. Zobaczyłem coś jasnego... pomarańczowego... oczy? To nie były zwykłe ślepia... było w nich coś magicznego... nagle przestałem widzieć. Bum, bum, bum! Zakręciło mi się w głowie. Całkiem straciłem panowanie nad sobą. Rzuciłem się na Frei. Jakbym chciał ją zabić. Coś mną rządziło.
- Frei! Uciekaj! Nie patrz jemu w oczy!- krzyknąłem mając resztki siebie.
Potem nie wiedziałem kim jestem i gdzie jestem. Miałem rozkaz: Zabić ją! Boże dlaczego?! Warczałem patrząc na sukę. Zacząłem się przemieniać w wilka. Zawyłem rzucając się na sukę. Ona próbowała mnie odtrącić, w końcu doszło do zaciętej walki... w końcu była mordercą. Nie chciałem być taki... inny... morderca i to na dodatek kogoś kogo kochałem. Zacząłem opierać się rozkazom w mojej głowie. Było to strasznie trudne, ale w końcu się udało. Zeskoczyłem z niej. Uciekłem. Kiedy przestało padać usłyszałem za sobą kroki.
- Rafaello?- spytała.
- Nie podchodź do mnie... nie chcę Cię zabić.- szepnąłem.
- Raf... ale to nie byłeś Ty...- powiedziała.
- Frei... boję się... nie chcę zrobić czegoś złego.- odpowiedziałem.
- Wiem, że nie zrobisz.- usiadła obok mnie.
Odwróciłem się w jej stronę. Była taka... taka wspaniała? Jak zawsze... mądra i potrafiła mnie pocieszyć.
- Freiheit. Dziękuję...- powiedziałem cicho i przytuliłem ją mocno.
<Frei? Boże... wybacz, ale miałam wstrząs mózgu...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz