Horizon został Alfą. Ogromnie się cieszę jego szczęściem! Zawsze będę go wspierać.
Spojrzałam na niego. Był oszołomiony. Powoli podchodził do Bety. Jak inni, zaczęłam mu wiatować.
- Jesteś oficjalnym przywódcą Sfory Psiego Głosu. - powiedział Beta i wręczył mu coś. Jednak nie widziałam co, iż wszyscy członkowie zasłonili mi widok. Zaczęli iść za Horizonem, a ja za nimi. Po chwili, mój przyjaciel stanął na scenie. Został mu podany mikrofon.
Pies był zdenerwowany. Nie wiedział co powiedzieć...przycisnęłam się przez tłum ,by dodać psu otuchy. Stałam tuż przed nim. Uśmiechnęłam się "wszystko będzie ok".ten odwzajemnił gest i zaczął mówić, już odważniej.
- Ja...Nie mogę w to uwierzyć. Jestem zaszczycony. Na prawdę...dziękuję wam za głosy na mnie...mam nadzieję, że was nie zawiode. - zakończył ,a wszystcy zaczęli klaskać, wiatować. Na koniec, wszyscy zasiedli do wspólnej kolacji. W tym całym zamieszaniu, zgubiłam Horizona. Szukałam go, jednak nie znalazłam. Spytałam więc pierwszo spotkanego psa o miejscu Kolacji . Było to tuż obok, na wielkiej sali za sceną. Pobiegłam w tamto miejce. Zatrzymałam się i wzrokiem jeździłam po całej sali. W tedy go zobaczyłam. Był z Mizu, którą zdążyłam już poznać. Jednak gdy go pocałowała w policzek..śmieli się, gadali...stali w pustym ,odrębnym miejscu. Wydawali się bardzo zainteresowani swoimi osobami. Wydawało mi się, że Horizon ani trochę nie przejął się iż nie było mnie przez dłuższy czas. Bo trochę go szukałam. coś mną drgnęło. Dziwne. Patrząc na nich... Nawet nie umiem określić co czułam.to był swego rodzaju smutek...ból? Patrzyłam na nich w całkowitej ciszy. Czyżby zazdrość?
Na początku mnie zignorował. Potem jednak mnie zauważył... Był wyraźnie zmartwiony.. Byłam dziwnie. ..smutna i lekko zła. Nie... Nie wiem. Nawet mnie moje zachowanie zdawało się dziwne. Jedyne na co było mnie stać, to słaby, ledwo prawdziwy uśmiech. Szybko odwróciłam wzrok i nagle jakiś pies do mnie podszedł.
- Nuti, musisz iść na zwiad. Na granicy jest coś podejrzanego. - Byłam strażnikiem granicznym. W sumie... Było mi to na rękę. A raczej łapę.
Pobiegłam więc do bety, Another.
- Dobrze, że jesteś. Wiem, twój przyjaciel został alfą i jest impreza, ale...- przerwała, widząc moją minę. - ktoś zauważył coś podejrzanego na granicy. To twoja robota, więc proszę abyś się tym zajęła. Masz pełne prawo zabić, jeśli będzie trzeba. - dokończyła, z grobową powagą. Tylki lekko przytaknęłam i wyszłam. Zaczęło padać...normalnie jak w filmie. Wszystko było szare, czarne i mało widoczne. Powoli zbliżałam się do granicy. Starałam się skupić... Jednak mało mi to wychodziło. Cały czas myślałam o Horizonie. Przecież ma prawo do spotykania się z innymi. Ale w głębi nie chciałam, aby ktokolwiek mi go zabrał.
Zatrzymałam się. Granica była przede mną. Zdążyłam już zmoknąć. Szłam przez jakieś pół godziny, teren sfory jest duży. Usłyszałam coś. Warknęłam i wystawiłam kły.
- Wyjdź. - powiedziałam wrogo. - Nie chcesz, żebym wyciągnęła cię siłą.
W tym momencie, coś dużego wyłoniło się zza leśnej flory. Wilk. Jednak zanim coś mu zrobię, chcę wiedzieć o kilku rzeczach. Mimo iż wydawało się większy ode mnie, nie bałam się. Wręcz przeciwnie- gdy jestem zła i smutna, potrafię zrobić wszystko. W tedy, budzi się we mnie dawna Nuti- morderczyni.
Nagle pobiegły trzy inne psy.
- Cofnijcie się. -powiedział jeden z psów.
- Boicie się... To was osłabia. - powiedział znany mi głos, powodujący ciarki.
- To ty powinieneś się bać. Nie wiesz z kim zadzierasz.
- Myślisz mała, że mi coś zrobić? Nawet w dziesięć psów nic nie zdołacie mi nic zrobić .
- Ale jakbyś nie zauważył, nie jestem psem. I lepiej powiedz, co tu robisz. Nie jesteś tu z przypadku. - Zaczęliśmy się okrążać.
- Bystra z ciebie wadera. Więc czemu jesteś z nimi? Z psami... Robisz wstyd wilczej rasie. Jesteśmy mordercami.
- nie wiesz jaka jestem... Kim jestem
- ty sama tego nie wiesz.
- odpowiedz na moje pytanie.
- Macie coś, co należy do mnie. I chcę to odzyskać. - warknął. Wiem o co mu chodzi.
- Nie
- co powiedziałaś? - oburzył się.
- Słyszałeś. Nie dostaniesz ich. Nigdy.
- Jeśli ty mi ich nie dasz, ja sam ich wezmę! - krzyknął i rzucił się na mnie. Jednak moi psi znajomi odepchnęli go. Wilk wstał i jednego po drugim z łatwością odrzucał na bok. Jak szmaciane laleczki.
Podchodził do mnie. Szybko. W odpowiednim momencie odsunęłam się i on walnął w drzewo. Odwróciłam się i skoczyłam mu na grzbiet, wgryzająć się mu w kark. Głośno zawył i zrzucił mnie z siebie. Chciałam wstać, ale przygniótł mnie do ziemi. Wyrywałam się, warczałam, ale ten ugryzł mnie w brzuch. Pisnęłam glosno, a psy znów go zrzuciły. Przyczepił się i gryzły gdzie popadło. On jak byk, wyrzucił ich w górę. Wstałam i pobiegłam w ich stronę. Skoczyłam, przewracając go. Drapnęłam wilka w pysk, przy czym powstała druga rana. Pisknął a ja ugryzłam go w żebra. Następny cios. Następny. Zachowywałam się jak narkoman, który nie dostał dziennej dawki narkotyku. Nie myślałam co robię. Wilk mocno ugryzł mnie i odepchnął tak, że poleciałam na drzewo.
Bolało. Wszystko. Obraz mi się lekko zamazał. Jednak znalazłam siły by wstać.
- Twarda z ciebie sztuka. - zaczął mnie gonić. Wspomnienia zaczęły mi napływać do głowy.
Goni mnie. Uciekam. Boję się. Zabije mnie.
Walka. Kolejna. Zabijam z zimną krwią. Uciekam. Horizon... Horizon.
Zatrzymałam się. Łzy napłynęły mi do oczu. On też stał. Trzęsłam się... Byłam zła, smutna i zdeterminowana. Zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć.
- raz. Dwa. Trzy... - skoczyłam na drzewo, dobiłam się i stanęłam na komienu, znów skoczyłam i pazurami wbiłam się w ciało czarnego wilka, a zęby wbiły się w kark.
Zrobiło się ciemno przed oczami.
XxX
Obudziłam się. Stałam nad martwym, zakrwawionym ciałem wilka. Ja byłam cała we krwi. Psy które mi pomagały, stały jak wryte.
- Co.. -szepnęłam
- Zabiłaś go. To było... Super.! - krzyknął pies. Zaczęli iść. Jednak ja dalej stałam. Co się właśnie wydarzyło? Co ja zrobiłam?
Tak minęło 20 minut dalej padało. W końcu doszłam do siebie, a ciało pozostawiłam za granicą sfory. Z pochyloną głową, dalej cała we krwi szłam przez las.
- Nuti! Dzięki. Nieźle sobie poradziłaś. Na prawdę! - zaczęła mówić beta.
- Do usług. - odparłam.
Beta jeszcze podziękowała i mogłam iść. Ale jeszcze się odwróciłam.
- Wiesz... Gdzie Horizon? - spytałam.
- Niestety, nie...
- Dzięki - poszłam do jaskini. Bolało mnie całe ciało... Zwłaszcza żebra. Ale nie chcę iść do szpitala. A z Horizonem... Na razie nie chcę z nim gadać. Jedyne czego teraz potrzebuje, to być sama. Muszę sobie wszystko poukładać.
Zasnęłam bez problemu... A któż mi się śnił? Horizon...
Horizon? Cóż...trochę też odeszłam od tematu, ale Cii xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz