czwartek, 25 sierpnia 2016

Od Nuti C.D. historii Horizona

- C- co?! - wrzasnęłam.
- O... To chyba znaczyło nie. - pies podrapał się po karku- może chcesz z nim porozmawiać? - spytał.
- Nie. - odparłam sucho i wybiegłam ze szpitala. Jestem wściekła... I smutna. Ma przede mną tajemnice. Kij wie, czy nie jest ich więcej. Czy on mi nie ufa?
W głębi duszy byłam jednak szczęśliwa, że wziął pigułki.
Zamiast do siebie, poszłam na plażę. Przez całą drogę czułam, że zaraz wyjdę z siebie i wszystkich pozabijam. Jednak gdy doszłam, położyłam się na piasku i poprostu nie myślałam o niczym. Ciepło było tak przyjemne, że zasnęłam. Śniło mi się, że jestem szczeniakiem...

~~~

- Nuti, kochanie. Gdzie się tak rozchorowałaś? - pyta mój tata, patrząc jak zwijam się z bólu. Położył się obok mnie i przytulił do siebie.
- Cz.... Czemu tak się dzieje? Brzuch mnie boli często i chcę mi się rzygać. - szepnęłam. On zamyślił się. O dziwo słyszałam jego myśli...
~nie powiem jej, że może umrzeć. Lekarza nie ma, nie wiem co robić...
Czułam, jak łzy napływają mi do oczu.
- Ja umrę? - zaczęłam płakać.
- Nie, kochanie... Musimy tylko znaleźć lekarza i będzie dobrze. - pocieszał mnie, zamykając mnie w jeszcze bardziej szczelnym uścisku. Bałam się. Z dnia na dzień było coraz gorzej... Nie wytrzymywałam bólu, jaki czułam i fizycznie, i psychicznie. Ojciec cały czas był smutny, nie wiedział co robić, był załamany całą tą sytuacją...

~~~

Obudził mnie koń, przebiegający przede mną.
Spojrzałam po sobie. Miałam mokrą sierść, od przypływu. Łzy dalej leciały mi z oczu. Wiem, co w śnie byłoby dalej... Mój ojciec ryzykuje życiem, by znaleźć jakiegoś lekarza. Udaje mu się, ja dostaję leki ale potem sytuacja się powtarza. Ból mnie paraliżuje... Nie wiem co robić. I tak dzień w dzień, nawet po kilkanaście godzin.
Tak przez resztę mojego dzieciństwa, pobyt na arenie aż znalazłam lekarza, który mnie wyleczył. Ale było ciężko. Całe życie wisi na włosku, każdego dnia boisz się, że możesz umrzeć. Tak po prostu. I nikt się o tym nie dowie...
Po zakończeniu przypominania sobie tych rzeczy, postanowiłam odwiedzić Horizona. Może zbyt ostro go potraktowałam...
Udałam się więc do szpitala
Gdy przekroczyłam jego próg, usłyszałam rozmowę dochodzącą z sali Bringa.
Wiedziałam, że nie powinnam, ale posłuchałam intuicji i cicho podeszłam do drzwi.
- Powinieneś był jej powiedzieć... Wiesz, co było, jak złapałem ją na korytarzu? Płakała, była wściekła... Martwi się o ciebie.- w tedy weszłam bez wahania. Stanęłam przed nimi jak idiotka, z całym mokrym pyskiem od łez. Oni patrzyli, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu jednak odezwał się jeden z psów.
- Tato, mogę z nią porozmawiać? - spytał Horizon. Jego ojciec kiwnął głową i wyszedł, posyłając mi delikatny ,pocieszający uśmiech.
- Nuti, przepraszam.. - zaczął.
- Nie ufasz mi? Masz przede mną tajemnice... Nie mówię, że masz mi jak na tacy mówić mi o wszystkim ale... Tak poważne rzeczy? - szepnęłam, wpatrując się w moje łapy.

Bring?   ≧﹏≦

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz