- Błagam, zrób coś. - pisnęła tak cicho, że chyba tylko ja ją słyszałem.
- Próbuję. - syknąłem, choć tak naprawdę nie robiłem nic w tym kierunku.
Dopiero po chwili wszyscy, łącznie z nami, z powrotem zabrali się do jedzenia. Mimo wszystko czułem, że jednak nie udają, że nic się nie stało i w swoich cichych rozmowach pod nosem wspominają również coś o nas. Najbardziej denerwowali mnie Devo i Horizon, którzy zerkali na nas co jakiś czas, wymownie poruszając brwiami. Siedząca obok mnie Easy chyba też zaczynała coś podejrzewać.
- Z czego się tak cieszysz? - burknąłem, gdy zauważyłem, że patrzy na mnie zdecydowanie za długo, cały czas głupio się uśmiechając.
- Nic. - zaśmiała się głośniej niż powinna. Wiedziałem, że zrobiła to specjalnie.
Jakiś czas później wszyscy zaczęli rozmawiać ze sobą dużo pewniej niż wcześniej. Rozmowy, jakie prowadziły zebrane tu psy były bardzo luźna, a jednak atmosfera napięta. Wtedy nachyliłem się do Roxo i szepnąłem jej do ucha:
- Wszyscy o nas rozmawiali. Wiesz, tak szeptali o nas. - W moim głosie sam usłyszałem gorycz.
- Wiem. - westchnęła suczka. - Udawajmy, że nic się nie dzieje.
- Dobra. - zgodziłem się.
Oboje wiedzieliśmy, że to nic nie da.
Ach, te rodzinne obiady.
Lanne? :P Wybacz długość.
Lanne? :P Wybacz długość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz