Wilczyca wbiła wzrok w zbliżającą się postać. Rude futro połyskiwało w słońcu. Na znajomym pysku widniał... Strach..? Niepokój..? Nageezi patrzyła. Po prostu patrzyła, jak tollerka się w nią wpatruje. Czy to naprawdę... Another? Jeśli z którymkolwiek psem chciałaby się teraz spotkać, niebyłaby to na pewno ona. To właśnie z nią Nageezi wiązała ostatnie wspomnienia w sforze. Niczego innego nie pragnęła bardziej, jak cofnąć czas... Lub zapomnić o przeszłości.
- Another - wymówiła to imię cicho, podmuch wiatru je ze sobą zabrał. Jej serce na chwilę stanęło, nie mogła nabrać powietrza.
- Nageezi - odpowiedź nadeszła po chwili. - Ale...
- Przepraszam - przerwała towarzyszce, słowa trysnęły z jej ust niczym krew ze świeżo zadanej rany, niemożliwe do zatrzymania, cała kaskada - przepraszam, ja nie wiem, co sobie myślałam. To wszystko było dla mnie inne, takie nowe, ja nie wiem... Nie chciałam, bałam się, znasz mnie długo, ja się po prostu nie nadawałam.. Tego było dla mnie za dużo, Hockey odszedł, wiesz dobrze, ale zamiast pomóc, ja zachowałam się dużo gorzej niż on... Ja... - Nagle urwała. Słowa utknęły gdzieś w jej środku. Coś tknęło samicę, aż z jej oczu powoli zaczęły sączyć się łzy. Sama była świadoma, że nie da rady się tak po prostu zmienić, ale i tak, z jakiegoś irracjonalnego powodu, czuła się podle. Musiała przeprosić. Pierwsze krople spłynęły po czerwonym policzku.
Another? Sorry, że tak późno, jakoś tak wyszło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz