- Taa. To były czasy. - uśmiechnąłem się i zacząłem się tarzać w kwiatach. Popatrzyłem na Mizu. Przez chwilę się opierała ale w końcu na przeciwko siebie leżeliśmy we wrzosach. Pyłek kwiatów roznosił się w powietrzu. Otrzepałem się z niego i pozwoliłem by upadł naokoło mnie.
- Słyszałaś, że kwiaty wrzosu to idealna maseczka kosmetyczna dla sierści? - usiadłem i zapytałem głosem uczonego.
- Ściemniasz. - parsknęła.
- Ale dlaczego zawsze muszę ściemniać? Z tego miałem pytania na lekarza. Albo... chodziło o lawendę? - zamyśliłem się.
- No widzisz? - zaśmiała się. - Zawsze coś przekręcisz.
- No nie.. jestem prawie pewien. - przytaknąłem ze szczególnym naciskiem na słowo 'prawie'
- Prawie. - powtórzyła
- Oj no weź. - zrobiłem sarkastyczny grymas.
Mizu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz