On także się uśmiechnął. Uwielbiałam oglądać jego uśmiech, ale nie lubiłam strasznie jak był smutny, lub przygnębiony. Resztę drogi spędziliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Gdy weszliśmy do lasu, oniemiałam z wrażenia. Było tam pełno pięknych wrzosów, w większości koloru fioletowego lub lazurowego.
-Są przepiękne-powiedziałam, podchodząc do jednej z roślin.
Horizon kiwnął głową na znak, że się ze mną zgadza.
-Jakoś tak.... Nagle przypomniały mi się czasy, gdy byliśmy mali-powiedziałam.
Horizon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz