Wilczak przez dłuższą chwilę bił się ze swoimi myślami. Rozum kazał mu natychmiast stąd uciekać, ale coś go powstrzymało i postanowił zostać. Nie był jednak przyzwyczajony do tak swobodnych rozmów z innymi.
- To jak? - Cayle spojrzała na niego ze zniecierpliwieniem w oczach, machając mu łapą przed oczami. Ona w przeciwieństwie do niego przypominała wilka w bardzo dużym stopniu, dlatego Marvel nie miał wątpliwości, że nim była.
- Tak, poproszę. - odrzekł, jakby zupełnie nie był sobą. Kto by pomyślał, jak wpłynie na niego pobyt w tej Sforze. Uśmiechnął się blado, starając się nie dawać po sobie poznać, jak bardzo przerażony był tym spotkaniem. Samiczka odpowiedziała tym samym. Po chwili przyniosła dwie herbaty, jedną dla siebie, drugą dla niego. Zaczęli pić w milczeniu.
Marvel postanowił przerwać niezręczną ciszę.
- Zdążyłaś już poznać wszystkie tereny? - spytał, siląc się na neutralny ton.
- Jeszcze nie. - przyznała. - Byłam tylko tutaj, przy Fioletowej Rzeczce. No i może jeszcze w paru innych miejscach, ale nikt mnie po nich nie oprowadzał.
- To może ja pokażę ci resztę terenów? - Te słowa jakby same wypłynęły z jego ust. Gdyby nie należał do Sfory, nigdy w życiu by czegoś takiego nie zaproponował. Jednak teraz, gdy był członkiem SPG, starał się być bardziej otwarty. - To znaczy, tylko te z Avendeer. W pozostałych miejscach też nigdy nie byłem.
Cayle zamrugała oczami, wyraźnie zdziwiona tą propozycją, lecz odpowiedziała prawie że od razu.
- Chętnie. - przekrzywiła głowę, unosząc prawy kącik pyska w lekkim uśmiechu.
Wypili herbatę do końca, po czym wyszli z jaskini wilczycy. Szli po wysokich skałach przy rzeczce, powoli docierając do lasu. Pies pokazał jej Romantyczną Łąkę, gdzie mieszkała dwójka rodzeństwa Freiheit, następnie znaleźli się przy Złotym Wodospadzie.
- Ale dziwna woda. - skomentowała Cayle.
- Racja. - zgodził się. - Ale można ją pić. Jak na razie podobno nikt się nią nie zatruł. - parksnął, po czym zbliżył się do wody i zaczęrpnął łyk. Smakowała normalnie, jak każda inna.
Ruszyli dalej. Minęli Staw Zakochanych i Wodospad Różka (nie udało im się spotkać jednorożca, który co jakiś czas się tam oojawiał), by w końcu dotrzeć do Końskiej Plaży. Szli brzegiem morza, słone fale muskały ich łapy. Nagle wilczak wpadł na głupi pomysł. Wszedł na nieco głębszą część morza i ochlapał Cayle.
- Ej! - wykrzyknęła wadera, piorunując go wzrokiem. Jednak po chwili zrobiła to samo. Zaczęli wzajemnie chlapać na siebie wodą i podtapiać się. Bawili się jak szczeniaki, a bariery między nimi zaczęły maleć. Marvel przekonał się trochę bardziej do swojej towarzyszki, chociaż nadal nie mógł jej w pełni zaufać, zresztą ona jemu również. Wydawało mu się, że Cayle pod kątem śmiałości jest podobna do niego. Po kilku godzinach spędzonych wspólnie, doszedł do wniosku, że jest w porządku. Może nawet ją polubił.
Poszli na dalszy spacer, rozmawiając... właściwie o niczym. O swoich początkach w Sforze, o stanowiskach, jakie wybrali...
Przestali patrzeć gdzie idą. Zatrzymali się przy ogromnej rzece.
- Gdzie my jesteśmy? - mruknęła samica.
- Yyy... - wymamrotał Marvel. - Nie wiem...
- Marvel! - zdenerwowała się. Miałeś oprowadzić mnie po terenach, a nie...
- Ej, może znajdziemy kogoś, kto powie nam, gdzie jesteśmy. - pies próbował oszukać nie tylko ją, ale i samego siebie. Wiedział, że się zgubili.
Cayle? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz