Heaven uniosła pysk i rozglądała się wokół, patrząc na galopujące po całej plaży konie, a ja tylko sobie leżałem i rozmyślałem. Nic więc dziwnego, że nie usłyszałem za pierwszym razem jej pytania. Suczka lekko się zaśmiała, gdy jej nic nie odpowiedziałem.
- No co? - zapytałem, uśmiechając się. - Zamyśliłem się. Możesz powtórzyć pytanie?
- Oczywiście - zaśmiała się znowu. - Pytałam się ciebie jak podoba ci się wycieczka.
- Wycieczka bardzo mi się spodobała i cieszę się, że miałem taką uroczą przewodniczkę - zaśmiałem się.
- Och, dziękuję...
Konie dalej galopowały po swojej plaży, a ja zazdrościłem im jednego. Były teraz takie wolne, pełne życia, a mi właśnie tego zawsze brakowało. Sfora była niby dobrym miejscem dla mnie, lepszym niż rodzinny dom, ale czułem się tutaj i tak dziwnie. Czas może mi pokaże czy lepiej odejść czy zostać, ale raczej nigdy się tutaj nie dopasuje. Zdarzają się na pewno przypadki, gdy inne psy też tak myślały, ale zostały, bo coś ich jednak tutaj trzymało, a mnie nie trzyma tu raczej nic. Lubiłem to, że nikt nie zwraca na mnie uwagi, a raczej się do tego przyzwyczaiłem. Tutaj było tak samo jak w domu. Nikt mnie nie zauważał, byłem jedynie cieniem. Sfora Psiego Głosu to na pewno dobre stado psów, ale czy dla mnie? Nim się obejrzę to pewnie wszystko się zmieni. Heaven - jedyna psinka, która mnie widzi, też przestanie się mną interesować. Dni miną, a ja nawet tego nie zauważę. Powoli opuściłem swój pysk.
- Nie mów, że jesteś śpiący - uśmiechnęła się lekko suczka.
- Nie jestem - odparłem zgodnie z prawdą. Byłem raczej... Smutny? Zagubiony? Sam dokładnie nie wiedziałem.
- Lucas, jak chcesz mogę cię odprowadzić do twojej jaskini - oznajmiła.
- Jeśli chcesz to możemy tu zostać, miło mi się z tobą spędza czas.
Uśmiech znowu zawitał na jej pysku, a ja się przyglądałem jej, udając wesołego. Eh... Czasem nienawidzę oszukiwać sam siebie, a tym bardziej innych. Zadowolona Heaven wydawała mi się taka urocza, łagodna... Nie Lucas, skarciłem sam siebie. Nie wolno mi się do nikogo przyzwyczajać. Wtedy życie jest lepsze, będziesz chciał odejść to odejdziesz od razu, nic cię nie będzie trzymało. Jednak, gdy ktoś cię "oswoi", jest dla ciebie jeden powód, aby zostać. Nie chciało mi się wierzyć, że Heav może być u mnie kiedyś tym powodem. Od razu było ją zostawić w spokoju, ale ja jednak nie mogłem zostawić jej takiej smutnej. Czy MY kiedyś będziemy przyjaciółmi? Chciałbym, ale sam sobie zabraniałem z kimkolwiek zawiązywać lepsze kontakty. Z suczką jednak było inaczej. Od razu ją polubiłem. Wstyd mi za samego siebie z powodu tego, że mam gdzieś własne zasady. A jednak może warto było dać szansę mojej znajomej i temu miejscu?
- Lucas, opowiesz mi coś o sobie? - zadała pytanie, wyrywając mnie z głębokiego zamyślenia.
- Hm... - zastanowiłem się. - Dobrze. To zacznijmy od tego, że urodziłem się w malutkiej sforze, gdzie wszyscy byli ze sobą spokrewnieni. Mój ojciec nazywa się Vito, matka Roksana, a starszy brat Len. W tej mojej rodzinnej sforze wszyscy mieli mnie gdzieś. Uwielbiali za to mojego starszego brata, który szczerze był ode mnie we wszystkim lepszy. Tak więc dorastałem w cieniu Lena. Nigdy nie usłyszałem jakieś pochwały rzuconej w moim kierunku. Miałem jednak tam dwie osoby, którym za dużo rzeczy mogę podziękować - mojemu kuzynowi Carlosowi i ciotce Kristinie. Dzięki nim bowiem poznałem swój...em... talent wokalny? Nie, to na pewno nie to. Po prostu dzięki nim zainteresowałem się śpiewem. Rodzice jednak zabronili mi śpiewać. Czemu? Sam nie wiem. Może bali się, że będę gorszy od ich pierwszego syna? Wtedy postanowiłem, że odejdę. Nie czułem się tam dobrze. Uciekłem, więc przy najbliżej okazji. Samotnie wędrowałem przez kilka dobrych dni, a potem sama wiesz... Gdy byłem zmęczony wędrówką, okazało się, że dostałem się na tereny SPG. No i wtedy zauważyłem ciebie. Resztę już chyba znasz.
O Heaven sam wiedziałem bardzo mało, ale na razie dobrze było jej trochę o sobie powiedzieć. Nie widziałem w tym nic złego, aby czegoś się o mnie dowiedziała. Uśmiechnąłem się lekko do niej, a ona jakby kalkulowała każde słowo, które wypowiedziałem.
- Proszę, a może ty coś mi powiesz o sobie? - zaproponowałem.
- Moja historia nie jest taka ciekawa - zaczęła. - Urodziłam się tutaj, w Sforze Psiego Głosu, czyli kompletnie inaczej niż w twoim przypadku.
- Wiem - przerwałem jej. - To znaczy, wydaje mi się, że kiedyś już o tym wspominałaś, że tu się urodziłaś.
- Możliwe. Tak więc... Moje dzieciństwo minęło spokojnie. Może poza kilkoma zdarzeniami, jak śpiączka mojego taty czy ataki wilków.
- Heaven, jeśli nie chcesz nie musisz mi opowiadać.
- Ale chcę - uśmiechnęła się. - Podczas dziecięcych chwil zdobyłam brata - Rafaello, który zastąpił rodzicom zmarłego Huntera i stał się jednym z moich przyjaciół. Jeżeli chodzi o przyjaźnie to mam ich całkiem sporo.
- Czyli kompletnie inaczej niż ja - smutno się uśmiechnąłem.
- Pewnie ty też z kimś złapiesz dobry kontakt. Wracając... Najbardziej zaprzyjaźniłam się z Jonah'em, synem Goury i zmarłego Houstona. Polubiłam też resztę jego rodzeństwa. Dla każdego zawsze byłam tolerancyjna, chociaż nie z każdym szczeniakiem zdążyłam porozmawiać.
- Heaven, musisz być naprawdę bardzo tolerancyjna i spokojna.
- Lucas! - krzyknęła, śmiejąc się. - Możesz mi nie przerywać? Tak więc... Teraz jestem już dorosłą suczką. Opuściłam dom rodzinny. Znalazłam piękną, dużą jaskinię, w której zamieszkałam. Zaczęłam też pracować jako śpiewaczka, co było moim wielkim marzeniem.
- Heaven, wybacz, ale po prostu lubię gadać - oznajmiłem. - Cieszę się, że mamy podobne zainteresowania.
- Ja też. Tak więc. Zostałam w Sforze Psiego Głosu. Jestem jej zbyt wierna, żeby ją opuszczać. Poza tym mam tu rodzinę, bez której trudno byłoby mi przeżyć. No i to tyle.
Zapewne po tej rozmowie obydwoje wiemy o sobie coś więcej, a dokładnie kilka szczegółów z życia. Jednak nie rozumiałem suczki pod tym względem, że nie potrafi opuścić sfory. Nie chciałem nic mówić, ale mi to wydawało się dość proste. W ten sposób znalazłem się tutaj. Znikasz, a potem nikt nie zauważa twojej obecności i tego, że cię nie ma. Sfora Psiego Głosu... A może jednak tutaj zostanę już do swojej śmierci?
- Rzeczywiście, moja historia jest ciekawsza - palnąłem.
- A uprzedzałam - znowu zauważyłem uśmiech na jej pysku.
Daleko mi do takiego prawdziwego śmieszka jak ona. Śmieszka! Właśnie! Heaven od dzisiaj jesteś dla mnie Śmieszką! Zastanowiłem się. Nie za często przypadkiem o niej myślałem? O ile się nie mylę mogłem o niej pomyśleć około... hm...jedenaście razy?
- Jestem geniuszem! - krzyknąłem. - Wymyśliłem dla ciebie ksywkę!
- Jaką? - spojrzała na mnie zaskoczona.
Cóż... Teraz już nie było odwrotu. Było kilka opcji. A) Uzna mnie za jeszcze większego dziwaka nich dotychczas. B) Zacznie się z tego wszystkiego śmiać. C) Ja będę dla niej jakimś flirciarzem (co jest dziwne, bo ja flirtować NIE UMIEM).
- Zastanów się Śmieszko - uśmiechnąłem się szeroko.
- Co? - spytała. - Śmieszka?
Jeszcze bardziej mam wrażenie, że robię z siebie idiotę. Meh, no cóż. Idioci też muszą istnieć na tym świecie, bo bez nich byłoby nudno. Nie można się ich tak po prostu pozbyć, bo ich i tak jest więcej niż normalnych psów. Co do normalnych psów... Takie nie istnieją. Wszyscy mamy w sobie coś z szaleńca, ale niektórzy to lepiej kryją. Uśmiechnąłem się, aby złagodzić sytuacje, lecz Heaven przyglądała mi się uważnie.
- Dlaczego chcesz na mnie tak mówisz? - zadała mi pytanie.
- Bo dzisiaj cały czas jesteś wesoła - odpowiedziałem. - Pełna energii i w ogóle. Lubię na ciebie patrzeć jak tak się śmiejesz i uśmiechasz.
Mogłem się w ogóle nie odzywać, bo nawet czegoś nie przemyślę i od razu to powiem. No i się dziwić, że nie mam przyjaciół. Oczywiście nie potrzebowałem ich, ale gdy tak się lepiej zastanawiam... Jeden by się przydał.
- Może rzeczywiście do mnie pasuje - łagodnie się uśmiechnęła.
- Pasuje i to bardzo - odparłem.
- Lucas, może pójdziemy teraz gdzieś indziej? - zapytała.
- Jak tam chcesz - powiedziałem i wstałem.
<Heaven? Pisanie od północy do 1:40, a i tak wyszło nudne :/>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz