Odsunęłam się od czołgającego się w moją stronę psa.
- Nie. Nie znam Cię, wenszu. - zaśmiałam się. - Ale wiem, że jesteśmy skazani na siebie tak długo, ile będziesz chory, a jeśli w tej chwili nie wrócisz na łóżko, to po raz kolejny wyleci ci igła. Tym razem będę ją zakładać bez rakietki. - ostatnie zdanie podziałało na niego, jak zaklęcie.
- W takim razie grzecznie siadam na łóżko.
Z niedowierzaniem kiwnęłam przecząco łbem.
- Dziecko. - parsknęłam.
- Jakie dziecko? - zapytał podnosząc głos o kilka tonów tak, że aż pisknął.
- Siedzące przede mną. Nie ma tu innego.
- Jesteś jeszcze ty.
- Myślę, że jestem jednak trochę starszym szczeniakiem. Przynajmniej umysłowo, bo nie wiem ile masz lat.
- a ty?
- Dwa. - zaśmiałam się.
- O ty dzieciaku!
- Ta? A ty ile masz, mądralo? - zapytałam podając mu rakietkę i sama poczęstowałam się przysmakiem.
- Nie powiem. - mruknął z chytrym uśmieszkiem. Nie pozostałam mu dłużna.
- O masz. Wiedziałam,że dziesiąć. - prychnęłam domyślając się jego reakcji. Nie myliłam się. Prawie zadławił się jedzeniem.
Aaron? :')
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz