- Co? - zdążyłem zapytać, a ona skoczyła w dół. Lecieliśmy przez jakieś..cztery, do pięciu sekund? Po tym czasie, wpadliśmy do wody. Nie wypłynąłem jednak na powierzchnię. Z dna jeziora widziałem, jak suczka wychyla się ponad taflę wody. Wierciła się w tą i z powrotem. Pewnie teraz krzyczała coś w stylu: "Horizon, nie wygłupiaj się! Wyłaź! Gdzie jesteś?!" Podpłynąłem do brzegu i wyszedłem chowając się za konarami. Nie wiem, na prawdę nie mam pojęcia co mnie natchnęło na ten wygłup.
- Horizon! Gdzie jesteś? Horizon?! - prawie płakała. - Bing The Horizon, nie rób mi tego! Proszę! - Zaczęła nurkować i mnie szukać.
- Wow. - mruknąłem wychodząc. - To mnie wzrusza... i przekonuje. - oparłem się o drzewo.
Natychmiast do mnie podbiegła.
- Debilu! - krzyknęła w moją stronę. Mimo wszystko przytuliła mój kołnierz.
- Czegoś tu nie rozumiem. Jeszcze przed chwilą mnie kochałaś, a teraz jestem debilem...? - Mruknąłem.
- Bo nadal Cię kocham, idioto. Wystraszyłeś mnie! - odpowiedziała po chwili namysłu patrząc mi głęboko w oczy.
Oboje się zarumieniliśmy. Ona mnie kocha. Na prawdę mnie kocha. Czułem, że zaraz serce podskoczy mi do gardła, i bałem się, żeby kamień spadający z niego nie urwał mi czegoś po drodze.
Powoli przetrawiałem bieżące informacje. Nuti Yvette mnie kocha. I... O Boże. Czy ja też pierwszy raz w życiu doświadczyłem uczucia, które nie miało nigdy się w nim pojawić? Czy ten pies z tak złą przeszłością, za które dano mu pokutować otworzył swoje serce? Czy.. Czy ja się zakochałem?
- Nuti.. - zrobiłem krótką przerwę. - Ja też Cię kocham. - z uśmiechem przymknąłem oczy przytulając ją do siebie, po czym szepnąłem jej do ucha: - Tak bardzo, bardzo.
Nutiś? *-* <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz