- Kto ostatni do tamtego drzewa, ten gapa! - krzyknąłem pokazując dzieciakom drogę.
Pobiegły przodem, a nasza dwójka tych nieco 'doroślejszych' ( przynajmniej fizycznie, niekoniecznie umysłowo ) potruchtała za nimi.
- Dzięki. - westchnęła tak, jakbym zabrał z jej grzbietu jakiś ciężki bagaż.
Ten bagaż był żywy i rozdzielony na trzy części merdające ogonami jak małymi wiatraczkami.
- Juhu! Kto pieerwszyy! - krzyczały jeden przez drugiego.
- Słyszałaś szczeniaki. - wzruszyłem ramionami patrząc w oczy wadery i... wystrzeliłem do przodu.
- Ej! To nie fair! - krzyknęła udając głos małego dziecka i przyspieszyła. Minęliśmy trójkę urwisów i razem prawie z rozpędu wpadliśmy na drzewo.
Mało mieliśmy czasu na wymyślenie następnego zajęcia. Zaśmialiśmy się tylko i już wilczki były obok Nas.
- Pomocy...? - zapytała Nuti oznajmiając, że z jej strony pomysły właśnie zostały wyczerpane.
- Hej! A umiecie tak? - spojrzałem na nich wszystkich z chytrym uśmieszkiem.
Spojrzałem w górę na koronę drzew. Dawno tego nie robiłem, ale... Stanąłem na tylnich łapach, a przednimi oparłem się o pień drzewa. Zacząłem się wspinać ku górze. Raz, dwa, trzy... Gdy natrafiłem na pierwszą, grubszą gałąź, skoczyłem na nią i balansowałem jak kot. Zacząłem nucić piosenkę, którą kiedyś śpiewała Nam na dobranoc moja mama. Szczeniaki widocznie ją znały, bo zaczęły piszczeć:
Mało mieliśmy czasu na wymyślenie następnego zajęcia. Zaśmialiśmy się tylko i już wilczki były obok Nas.
- Pomocy...? - zapytała Nuti oznajmiając, że z jej strony pomysły właśnie zostały wyczerpane.
- Hej! A umiecie tak? - spojrzałem na nich wszystkich z chytrym uśmieszkiem.
Spojrzałem w górę na koronę drzew. Dawno tego nie robiłem, ale... Stanąłem na tylnich łapach, a przednimi oparłem się o pień drzewa. Zacząłem się wspinać ku górze. Raz, dwa, trzy... Gdy natrafiłem na pierwszą, grubszą gałąź, skoczyłem na nią i balansowałem jak kot. Zacząłem nucić piosenkę, którą kiedyś śpiewała Nam na dobranoc moja mama. Szczeniaki widocznie ją znały, bo zaczęły piszczeć:
Byle kto, ten kundelek
a serc ile bije dlań
tyle ma na na na na.. - zmyśliłem tekst, nie pamiętając słowa
i nie spieram się o gust tych pań
Hahahahah! - śmiały się i bawiły w najlepsze. Zaczęły wyć do rytmu. Przeskoczyłem na kolejną gałąź.
Byle kto, ot włóczęga
taki łazik. Wciąż pod prąd
zwykły Tramp, lecz przysięgam,
że nawet ja go kocham choć to błąd
Bawiłem się przednio i widząc że zajęły się przedstawieniem, spojrzałem na nich z góry unosząc brwi jak to miałem w zwyczaju i kontynuowałem.
Nigdy nie wiesz skąd pojawi się
wszystkie kłopoty ma za nic
że taki jest to, to każdy wie
ach.. uwielbiam go bez granic
Zrobiłem teatralny odchył w tył udając, że spadam. Na szczęście miałem doświadczenie w łażeniu po drzewach, więc natychmiast wróciłem do pionu i wybuchnąłem śmiechem. Uspokoiłem się i nadal na bieżąco przypominałem sobie słowa:
Byle kto, byle jaki
ale dodać chciałabym
byle kto, lecz ktoś taki
że się w drogę ma ochotę ruszyć z nim
w drogę ma ochotę ruszyć z nim
ma ochotę ruszyć z nim
Zakończyłem i zeskoczyłem na ziemię kłaniając się w pół w kierunku wadery.
Nuti? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz