Spałam jak zabita. To chyba pierwsza noc przespana spokojnie. Nie śniło mi się kompletnie nic-pustka totalna. Jednak poczułam jakieś delikatne musnięcie w okolicach żeber, potem na karku, ogonie i prawej łapie. Ale zaraz... Blizny!
Zerwałam się na łapy jednak po chwili upadłam. Zrobiłam to zbyt gwałtownie, by utrzymać się na łapach.
Warknęłam z bólu ale i ze zdenerwowania .
- c-co to za blizny? - spytał poważnie Horizon. Chce mi pomóc... Ale nie mogę mu powiedzieć. Zamyśliłam się do chwili, gdy pies powtórzył pytanie.
- nic -powiedziałam sucho.
- Nuti...
- nic! - warknęłam. Horizon milczał. - chcę zostać sama. - szepnęłam.
On tylko wyszedł w milczeniu. Ah... Co ja robię... Poznałam osobę, z którą mogę normalnie porozmawiać... Zawsze wszystkich odrzucałam, raniąc ich przy tym. Nie chcę, żeby teraz też tak było. Mojego nowego znajomego nie było aż do nocy. Gdy tylko wszedł lekarz, zapytałam o Horizona. On tylko powiedział, że jest zajęty pracą, ale może potem wpadnie. No właśnie... Może.
Czekałam więc, aż się zjawi. Powoli przysypiałam, gdy usłyszałam kroki. Zerwałam się i spojrzałam w stronę wejścia. Stał w nich Horizon.
- Horizon! Przepraszam za tamto... Nie chciałam się zdenerwować... Po prostu te blizny są częścią historii, o której chciała bym zapomnieć...
Horizon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz