Zemdlałam. Nie wiedziałam, co się ze mną działo gdy spałam... Obudziłam się na jakimś łóżku. Powoli się rozejrzałam. Nagle, po mojej prawej stronie pojawił się Horizon. Wystraszyłam się go,więc cicho krzyknęłam.
- wybacz... Nie chciałem. - uśmiechnął się lekko.
- gdzie jestem? - spytałam, patrząc na przyłączoną do mnie kroplówkę.
- w szpitalu... Zemdlałaś, więc cię przeniosłem.
- jak? -zdziwiłam się.
- nie takie rzeczy się nosiło. Poza tym, byłaś tak lekka że nawet szczeniak mógłby cię podnieść. - zaśmiał się, po czym gdzieś poszedł. Burczało mi w brzuchu. Próbowałam wstać,jednak powstrzymał mnie nieznajomy pies .
- lepiej nie wstawaj. Nie jesteś dosyć silna. -poradził, zmieniając moją kroplówkę.
- k-kim jesteś?
- lekarzem. Powiedz mi, od ilu dni nie jadłaś?
- od kilku.. - w tym momencie zdałam sobie sprawę, że te kilka dni było 2 tygodniami- tygodni- dokończyłam, po chwili namysłu.
- proszę - podał mały kawałek mięsa .Zerwałam się z miejsca i łapczywie wygrywałam kawałki mięsa, by po chwili znalazły się w moim żołądku.
- odpoczywa.. Będę stopniowo dawał ci porcje jedzenia.- powiedział lekarz i odszedł. W tedy, w drzwiach pojawił się Horizon. Dziwne... Jest jedynym zwierzęciem, z którym niemal zaraz po pierwszym spotkaniu gadam normalnie, mimo paru dogryzek.
- apetyt dopisuje.
- żebyś wiedział.
- co myślisz o tym, żeby po tym jak ci się polepszy pójść gdzieś? Pokazał bym ci tereny...
- ok. - zgodziłam się. Dziwne. Ale cóż... Może czas zmieniać nastawienie do innych?
Horizon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz