- ale rzecz jasna trochę tu jeszcze posiedzisz.
- Nie rozumiem. Po co? - czy ona na prawdę miała w sobie aż tyle siły do walki?
Jako odpowiedź zmierzyłem ją tylko wzrokiem.
- No tak. - westchnęła.
- jeszcze trochę i poszłabyś od spodu wąchać kwiatki!
- Nie jest tak źle! - uśmiechnęła się.
Zauważyłem wolę jej walki. Chciałaby teraz wstać i pobiec. Niestety nie miała dość siły żeby chociażby wstać. Alex nakarmił ją niewielką ilością kaszki. Wadera z omamów myślała, że to duży kawałek mięsa. Jak się pies, a raczej wilk, wypości to zje i kleik! W jej stanie, gdy żołądek przestał pracować musiał od nowa nauczyć się funkcjonować. Stąd kleik.
- Kobieto! Ważysz tyle ile czteromiesięczny szczeniak dużej rasy! Dlatego jesteś taka lekka. Ja ogólnie jestem skocznej rasy i ważę 45, a ty jesteś wilkiem i twoja waga nie przekracza 20 kilo!
- To jednak tu zostanę? - jęknęła.
- na to wychodzi. Ale nie martw się. Pracuję w pobliżu, więc będę Cię odwiedzał. - mruknąłem.
- a co robisz? - zapytała z zaciekawieniem.
O. Oto Twój napar z liści herbaty i rumianku. Możesz to wypić. - podałrm jej mały kubeczek zmieniając temat. Nie chciałem mówić o swoim zawodzie. Nigdy nikomu nie przedstawiam prawdy na początku, żeby ktoś polubił mnie za mój charakter. Nie za zawód, zarobki, czy dom.
- To kim jesteś? - zapytała dmuchając na gorący napój.
- Nauczyciel. - palnąłem.
Nuti?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz