Toller wracał z polowania. W pysku niósł wciąż ciepłego zająca. Dotarł na plażę. Chłodna woda morska musnęła jego przednie łapy. Spojrzał w stronę wysepki, gdzie jeszcze wczoraj siedział z ukochaną Lanne...
I zamurowało go.
Roxo nigdzie nie było.
Ze zdziwienia otworzył pysk, a jego zdobycz upadła na ziemię. Rozejrzał się wokół, ale nie dostrzegł suczki. Ogarnęło go przerażenie.
- Lanne! - zawołał. - Lanne! - powtórzył zduszonym głosem. Nie otrzymał odpowiedzi.
Nagle poczuł się tak, jakby połknął kamień. A jeśli teraz, gdy zostawił ją samą, wróg przyszedł tutaj i porwał aussie? Niger nie darowałby sobie tego...
Odrzucił tę myśl. To nieprawda, powtarzał sobie, gdy szedł w stronę Romantycznej Łąki, gdzie mieszkał. Ona nie dałaby się tak łatwo zaatakować.
A jeśli to wszystko, co wydarzyło się między nimi tej nocy, tylko mu się przyśniło...?
"Jeśli tak jest, musi nam się śnić to samo. A wtedy przyjdę do ciebie i wszystko ci opowiem".
Jednak Roxolanne nigdzie nie było.
Nagle poczuł uderzenie, a po chwili został przygnieciony do ziemi. Zobaczył nad sobą znajomą suczkę.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - wrzasnęła Lanne.
Lanne? B) Przepraszam, że tak późno i że takie beznadziejnie krótkie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz