- Tak. Tak, ufam. - mruknąłem patrząc w jej oczy. Uśmiechnąłem się. Odwzajemniła uśmiech i spuściła wzrok.
Ufam jej. Gdybym miał oddać w jej łapy moje życie, zrobiłbym to.
Od dłuższego czasu nękany wyrzutami sumienia karałem się za wiele rzeczy. W każdym momencie widziałem coś złego. Zmieniło się to z dniem, gdy poznałem waderę leżącą obok mnie.
No właśnie. Nasza sierść stykała się. Chciałem się za to ukarać. Chciałem się odsunąć, ale było to przyjemne uczucie. Nie byłem w stanie się odsunąć. Zasnęliśmy blisko siebie.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do jaskini. Otworzyłem leniwie oczy i zbadałem nimi coś, co mnie przyduszało do ziemi. Wadera przez sen mnie przytuliła. Uśmiechnąłem się i delikatnie wstałem. Stanąłem na wejściu i łapałem wiatr w sierść. Jeszcze raz rzuciłem okiem na śpiącą wadere i poszedłem na polowanie. Po godzinie wróciłem z pokaźną sarną. Nuti jeszcze spała.
- oj no! Ile można spać!? - jęknąłem i sięgnąłem po kawałek mięsa wodząc nim pod jej nosem.
Natychmiast się rozbudziła.
- Śniadanko dla śpiącej królewny. - mrugnąłem.
-Mhmhm. - wydała z siebie dziwny odgłos zadowolenia.
Tyle czasu i w końcu może zjeść mięso. Pyszną, kruchą, świeżą, jeszcze ciepłą sarnę.
Zatopiła kły w posiłku. Po chwilce ja również napełniałem pusty żołądek.
- zaraz muszę iść do pracy.- stwierdziłem wycierając pyszczek.
- a kiedy wolne?
- Jutro. - przeciągnąłem się. - Jutro jestem for you i możemy do końca zwiedzić tereny.
- zapowiada sie ciekawie. Musze jeszcze jednak urządzić jaskinię.
- No to i tak Ci pomogę.
- Zacznę już dzisiaj.
- Kiedy badania kontrolne? - zbiegłem z tematu.
- Za tydzień. Ważę już 36 kilo. - oznajmiła z dumą
- Wow. Przybierasz jak na drożdżach.
- dobrze, że mam zapas bo jakbym się roztyła? - zażartowała
- I tak bym Cię lubił. - przeczesałem łapą sierść na głowie. - Muszę jeszcze iść do jaskini, ogarnąć się i spadam na zajęcia.
- Do zobaczenia. - odparła z uśmiechem. Ciągle się uśmiecha i tym uśmiechem zaraża też pozostałych. W tym mnie. Mówią, że uśmiech to krzywa, która prostuje wiele rzeczy. Poproszę więcej takich krzywizn.
********************************
Dzień minął spokojnie, a w przerwie między lekcjami odwiedziłem szpital. Praca na dwa etaty...
Po południu do szkoły przyszła przyjaciółka. Razem przeszliśmy się do Parku Greckiego Zielonego Dnia gdzie byliśmy, gdy uciekliśmy ze szpitala. Znów pojawił się temat mojej matki i propozycja by odwiedzić jej grób pod topolami. U niej wszystko było jak zawsze. Pozostała po niej tylko tabliczka. Tęsknię za nią. Nadal. Po wszystkim poszliśmy odpocząć pod jednym z drzew. Widok na naturę był cudowny. Siedzieliśmy obok siebie podziwiając faunę.
Nuti? Ciągnęłabym falej, ale jest 01:44 i zaraz rozładuje mi sie telefon...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz