wtorek, 26 lipca 2016

Od Freiheit

Budzi mnie promień słońca, wdzierąjacy się przez niewielką szparę w mojej jaskini. Otwieram leniwie oczy.
Wschodzi słońce. Zaczyna się nowy dzień. Kolejny rozdział w moim życiu. Wmawiam to sobie każdego poranka. Wzdycham ciężko, po czym wstaję i wychodzę z jaskini. Od dawna potrzebowałam kolejnej samotnej wyprawy.
Nadal nie wiem, kto zabił Missisipi, Black Abyss i Nera. Ich śmierć mną wstrząsnęła. Nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego może spotkać nawet Black Abyss, która tak naprawdę w nic się nie mieszała. Albo Nera, który nawet nie zajmował się walką. Nawet Missisipi w ogóle nie była dla nich zagrożeniem...
Odrzucam od siebie wszystkie te myśli. Nie chcę o tym rozmyślać. Odczuwam dziwny rodzaj bólu, nie taki, jaki dotychczas był mi znany.
Idę przez las. Cała ścieżka jest pełna błota i pozostałości po wczorajszym deszczu. Moja miejscami biała sierść przybiera brązową barwę. Nie przeszkadza mi to.
Docieramy do granicy terenów Sfory. Nie wiem, co mną kieruje, by ją przekroczyć. Moja łapa staje poza naszym terytorium. Idę dalej, w kierunku Pyskowic.
Sama wystawiam się na śmierć, myślę. Albo w ogóle nie myślę. Parskam pod nosem.
Mijam ludzi, którzy mylą mnie z psami, mieszkającymi w tym miasteczku. "Czy to Jerry?", pyta ktoś. "Piesek!", woła jakieś dziecko, około pięcioletnie.
Przyspieszam. Nie czuję się dobrze w tym miejscu. Nie potrafiłabym tutaj mieszkać. Brakuje mi tu wolności.
Nawet nie zauważam, kiedy znajduję się po drugiej stronie Pyskowic. Bez zastanowienia idę dalej, patrząc pod swoje łapy. Dopiero po chwili dociera do mnie, gdzie się znalazłam. Nagle zatrzymuję się i wstrzymuję oddech. Cofam się. Jak ja tu trafiłam?
Jestem w pobliżu terenów Watahy Braterskiej Krwi. Nigdy tam nie byłam. Przez chwilę biję się z myślami.
Ciekawość wygrywa.
Ruszam przed siebie, z każdą chwilą coraz bardziej podekscytowana, ale i pełna obawy.  Czy moje życie przestało być dla mnie ważne?
Kilkanaście minut spaceru po obcym terytorium pozwala mi zapomnieć o wszystkim innym.
Nagle czuję lodowaty oddech na mojej szyi. Ogarnia mnie przerażenie, staję niczym sparaliżowana.
- Nie zaszłaś przypadkiem za daleko, kochana? - szepcze mi do ucha nieznajomy głos, brzmiący niezbyt przyjaźnie. Zamykam oczy. Brakuje mi sił, by się odwrócić.

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz