- Nie Nuti. - rozkazałem stanowczo. - On jest niebezpieczny. Słyszeliśmy do czego jest zdolny. Nie pozwalam Ci. - dopowiedziałem z troską.
- Dam radę. - wyprostowała się.
- Nie. Nie darowałbym sobie, gdyby coś Ci się stało. Safira i dzieciaki zostaną tutaj. Zatarliśmy wszystkie ślady. Na razie są bezpieczni.
- Dobrze. - westchnęła.
Ucieszyłem się że sobie odpuściła. Znów poczułem jednak ten smród. Przybliżyłem się do wadery i wziąłem jeden oddech. Potem zacząłem wąchać siebie. Nie wiedziała o co chodzi. Zanurzyła pyszczek w swoim, a następnie moim kołnierzu i aż ją odrzuciło.
- Masz jakiś szampon? Wciąż jedziemy oborą. - uniosłem brew.
Zaśmialiśmy się. Postanowiliśmy iść do szpitala. Tam zabraliśmy szampony i poszliśmy na plażę. Weszliśmy do chłodnej wody i przepłynęliśmy się do małej wysepki i z powrotem.
- Daj! - zaśmiałem się patrząc jak suczka nieudolnie próbuje umyć sobie grzbiet. Wziąłem płyn i wmasowałem delikatnie łapą w jej sierść, ogon i kark. Pod poduszkami nie czułem już jej kości. Udało się. Wyzdrowiała.
- Dzięki. - oznajmiła rozbawiona. - Teraz ja.
- Nie. Ja potrafię. zrobiłem krok do tyłu.
- Wzięła szampon i zaczęła mnie gonić. W końcu dogoniła mnie i przewróciła na płyciźnie.
- Dalej. Nie możesz śmierdzieć.
- Przekonałaś mnie. - mruknąłem wstając.
Odczekałem aż byłem cały w szamponie i czekając na najlepszy moment, zacząłem się otrzepywać. Cała piana poleciała na moją towarzyszkę. Uśmiechnąłem się szeroko i szybko schyliłem uciekając przed lecącą w moją stroną łapą Nuti. Zacząłem uciekać, a ona zaczęła mnie gonić.
***
Wracaliśmy do szpitala. Humor towarzyszył nam obojgu. Z naprzeciwka biegł jakiś pies. Podszedłem do niego.
- Przepraszam, czy tędy to tutaj?
- Tak. - odpowiedział miłym głosem.
- Dziękuję! - pokiwałem mu na pożegnanie.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Odwiedziliśmy wilczki i na czas ich pobytu w SPG zaprowadziliśmy do mojej jaskini. Nuti miała zobaczyć wszystko. Ku mojemu zdziwieniu, nie bałem się. Przepuściłem gości w drzwiach i na końcu sam wszedłem. Na pyszczkach całej piątki malowało się zdziwienie. Poczułem się trochę niezręcznie. Jeszcze lepiej było, gdy podszedł lokaj i ich przywitał! Zaśmiałem się i oparłem o ścianę zakładając przednią łapę o łapę.
- Hej przyjacielu. - mruknąłem z uśmiechem. - Musimy zająć się gośćmi.
Wadera z młodymi nie była zdziwiona. Gorzej z Nuti. Podszedłem do niej i wzruszyłem ramionami patrząc w jej oczy. Wyczekując jej reakcji.
- Zajrzysz w moje skromne progi? - przegryzłem dolną wargę.
Nutiś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz