Siedzieliśmy w bezpiecznej norze. Nagle usłyszeliśmy głośne, żałosne wycie.
Cała nasza piątka nasłuchiwała w milczeniu.
Wadera myślała, że jest to głos mojej przyjaciółki. Jednak tak nie było. Doskonale znałem jej ciepły głos. To nie była ona. To znaczyło, że oprócz niej był tam inny wilk. Wyczułem w powietrzu zapach krwi. Jak poparzony, bez namysłu wybiegłem z kryjówki. Rozejrzałem się dookoła i zasypałem łapami wejście. Zobaczyłem, że od wejścia rozciąga się struga krwi. Zaciągnąłem się i poczułem krew dzikiej zwierzyny. Nie zauważyliśmy śladów. Natychmiast zacząłem je tuszować zakopując je w piasku oraz nadając inne zapachy. Po raz kolejny usłyszałem wycie. Nie daruje sobie, jeśli coś stanie się mojej Nuti.
Działałem impulsywnie. Myślałem, że nie byłem gotów na starcie. Że nie jestem nauczycielem obrony. Jestem okulistą! Taki ze mnie pies obronny jak z koziej... nieważne. Potrafiłem walczyć, jednak nie byłem bernardynem czy leonbergerem żeby w razie potrzeby zmiatać przeciwników z łap jak zapałki. Jestem tylko aussie. Jednak w tej chwili inaczej podszedłem do sprawy. Nie jestem tylko jakimś tam AUSSIE. Jestem OWCZARKIEM, który potrafi obronić swoich bliskich. Nie jestem wojownikiem, lecz lekarzem, który wie gdzie i jak uderzyć. Zna czułe punkty psiego i wilczego ciała. Wie co zrobić, by oślepić zwierze i wie jaką aortę przerwać by zabić kogoś na miejscu. Teorię miałem celującą. Jaki problem tkwił w praktyce? Tak na prawdę żaden.
Nastawiłem czujnie uszu i nasłuchwiałem. Usłyszałem czyiś bieg w moją stronę. Ustawiłem się w pozycji bojowej i czekałem. Szelest był coraz głośniejszy. Z sekundą na sekundę bicie mojego serca przyspieszało. Stałem się czujny na wszystkie impulsy z otaczającego mnie świata. Hukanie sowy dudniło mi w uszach. Wtem ktoś na mnie wpadł. Zaczęliśmy walczyć. Walka była wyrównana. Zaczęliśmy się obracać ale w pewnym momencie się zatrzymałem.
-Nuti! - krzyknąłem ze szczęścia.
Wadera spojrzała na mnie zdziwiona. - Nuti, to ja.- uśmiechnąłem się.
Przusunąłem ją do siebie i przytuliłem.
- Nic Ci nie jest! - Odetchnęła z ulgą przytulając mój bark.
- Nie. Dlaczego ma nam coś być? Baliśmy się o Ciebie!
Wtem usłyszeliśmy kolejne wycie.
- Dosyć tego. - stanowczo zaprzeczyłem wciąż ją obejmując.
Scena niczym z melodramatu...
- Co więc zamierzamy? - spojrzała głęboko w moje oczy szukając odpowiedzi.
-- Zgodzisz się ewakuować ze mną Safirę i jej młode do naszej sfory?
Nuti?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz