- Dobrze Ci się leży? - zapytałem
- Jak na taką norę przystało. - odpowiedziała z wyczuwalną satysfakcją w głosie
- Dobranoc. - mruknąłem z uśmiechem.
Mimo panującej ciasnoty, mi również było wygodnie.
W środku nocy obudził Nas szum kroków i odgłos łamanych gałęzi.
- Tak, dzieci, to tutaj. - usłyszeliśmy zatroskany, delikatny głos bardzo blisko Nas, a potem długą ciszę przerywaną nierównymi oddechami.
- Czy ktoś tu jest? - zapytał ten sam głos.
Widocznie chodziło o naszą dwójkę.
- Dwa psy zgubione w lesie. - oznajmiła Nuti. Mimo tego, że nie jest psem, widocznie wczuła się w rolę. W końcu jest w sforze!
- Jesteśmy nastawieni pokojowo. Zgubiliśmy się i odnaleźliśmy tę norę. - szepnąłem.
- Ach tak.. - głos widocznie się zamyślił. - Proszę, czy możecie wyjść? Chciałabym zobaczyć z kim rozmawiam.
Pierwsza wyszła moja przyjaciółka, a zaraz po niej ja. Blask księżyca oświetlał całą okolicę.
Naszym oczom ukazała się jasna wadera o lekko oskubanej sierści. Obok niej trójka maluchów z uwagą wpatrujących się w Nas swoimi wielkimi oczyma.
- Czy to Twoja nora? - zapytałem gdy wszyscy oceniliśmy sytuację.
- Tak. Taka w razie ucieczki, lub kryzysu. Wykopałam ją dla moich szczeniąt. - westchnęła.
- Rozumiem, że jesteśmy na terenie waszej watahy? - kontynuowałem temat.
- Tak. Jesteście z SPG, prawda?
- Zgadza się. - przytaknęła Nuti. - ale my nie chcemy wojny. Ja robię obchody, żeby bronić nasze terytoria, a to jest nauczyciel obrony. - wskazała na mnie.
- Jestem Horizon. - przedstawiłem się. - a to jest moja przyjaciółka - Nuti.
- Jestem Safira. To są Greace, Nina i Bartelik.
- Hej maluchy. - uśmiechnęła się wadera stojąca obok mnie.
- Nie rozumiem. Dlaczego uciekacie? - zapytałem marszcząc brwi.
Matka trojga szczeniaków wzięła głęboki oddech i spuściła łepek w dół. Po chwili zaczęła mówić.
- Mój brat jest okropnym wilkiem. Nienawidzi moich szczeniąt. Musimy przed nim uciekać.
Obydwojga Nas ujęło to za serce. Safira kontynuowała:
- Nina jest chora. Potrzebuje lekarstwa, ale do wioski nie mam co wracać. Jestem szykanowana.
- A ojciec szczeniąt?.. - dopytywała z niedowierzaniem 'suczka'
- Aza nie żyje już miesiąc. Zabili go ludzie. Mieliśmy dom. Ja miałam partnera, a dzieci kochającego ojca, a teraz nie mamy nikogo.
- Macie przecież Nas. - zrobiłem krok do przodu. - Pomożemy Wam.
Nie zdawałem sobie jeszcze wtedy sprawy, na co się piszę...
Nuti? :v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz