Ustawiłem się na końcu holu i ułożyłem na zimnej podłodze.
Po godzinie zjawiłem się w szpitalu.
- Witaj. Horizon. - przywitał mnie mój ojciec.
- Hej, tato. - uśmiechnąłem się.
- Znów wyprowadziłeś Nuti w las?
- Co? Nie. - cofnąłem się.
Alex uniósł brew.
- Tja. - mruknąłem. - Nie potrafię jej odmówić. Musiałem z nią wyjść.
Uśmiechnął się tylko i w tej chwili to ja uniosłem brew. Skąd ten uśmieszek?
- Czeka na ciebie pacjent. - powiedział coś na pożegnanie i poszedł do pokoju lekarzy.
Omijając pacjentów, zauważyłem, że siedziała tam matka wraz ze swoim przestraszonym synkiem.
- Usłyszałem słowa matki: ' widzisz? Pan doktor już jest. Zaraz będzie dobrze'
Rzuciłem mu przelotny uśmiech i wszedłem do mojego gabinetu.
Tradycyjnie założyłem koszulę i zdezynfekowałem łapy.
- Proszę! - krzyknąłem przyjaźnie.
Przez powoli otwierające się drzwi zajrzał szczeniak 'agresywnej' rasy. Maści czekoladowej o płaskim 'ryjku' . Zaraz za nim popychająca go lekko 'mamusia', bo mały zawzięcie próbował nawrócić.
- Spokojnie. Nie stracisz oka. - uśmiechnąłem się. - Jest tu dla Ciebie specjalne krzesło. Chodź, usiądź, to pokażę Ci jakie mam tutaj zabawki. - widać było, że małego pociągnęła ciekawość.
Mama ucieszyła się widząc, że już nie ma problemu z dzieckiem.
- Dziękuję. - szepnęła.
- Jestem Horizon, a ty?
- Henryk. - przedstawił się piskliwym głosikiem.
- Dobrze, Henryk. Powiedz. Co Cię boli?
- Dziwnie mi się patrzy, a niekiedy wszystko się rozmazuje i kręci mi się w głowie.
- Dobrze. Mógłbym Cię prosić o to, żebyś tutaj stanął?
- Tutaj? - wskazał linię na podłodze
- Dokładnie. I teraz popatrz na tą tablicę. Mów co widzisz.
Piesek miał wadę wzroku. Wyjąłem odpowiednie soczewki i pomogłem mu je założyć. Udało się poprawić jego ostrość widzenia. Nie wiem dlaczego, ale przez ten cały czas myślałem o Nuti.
Co teraz robi? Czy nic jej nie jest? Czy czegoś nie potrzebuje? Nie jest głodna? Dostała już dzienne witaminy?
Zdenerwowałem się przez to na siebie. Jest pod opieką najlepszych lekarzy jakich znam oraz moich przyjaciół. Nic jej się nie stanie.
Mimo to, gdy pacjenci wyszli, poszedłem do niej. Nie było jej jednak w łóżku. Spotkałem Veronę. Odpowiedziała, że wadera jest teraz na badaniach.
Musiałem czekać przed drzwiami. W końcu drzwi się otworzyły, a ja zauważyłem, że mam nadal na sobie ubranie lekarza. Pobiegłem za róg i w pośpiechu odpinałem koszulę. Gdy to zrobiłem, powiesiłem szybko na stojący obok wieszak. Omiotłem się wzrokiem i podszedłem do wilczycy.
- Nuti ostatni tydzień zostaje w szpitalu. Później, jeśli dobrze pójdzie, będzie mogła iść do domu. - zwrócił się do mnie Geris.
- Fajnie. - odpowiedziałem i puściłem dziewczynie 'oczko'.
- Wiecie, że już jutro zaczyna się kolejna klasa szczeniaków w szkole? - zszedł z tematu.
- Oczywiście, że wiem. Od jutra znów pracuję.
Beta chciał coś powiedzieć, ale puściłem mu szybki sygnał, żeby siedział cicho. Kiwnął głową na znak, że rozumie.
- Tak. Od jutra zaczyna się Twoja praca. - i poszedł.
Nuti? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz