Czas mijał, a wydawało się, że już pogodziłem się ze śmiercią partnerki. I może tak było. Wróciłem w końcu do pracy, z ogromną chęcią leczyłem dorosłe psy, jak i szczeniaki. Można powiedzieć, że rzuciłem się w wir pracy, ale za to jakiej przyjemnej. Dzieci chyba również się pogodziły ze stratą. Horizon podobno ma nawet szansę zastąpić Nageezi... Wierzę w niego. Mam nadzieję, że jeśli to on zostanie Alfą, to będzie dobrym przywódcą Sfory Psiego Głosu.
Za to, co tam u pozostałych? Heaven również poświęciła się pracy, czyli śpiewaniu i pisaniu nowych piosenek. Podobno poznała jakiegoś Lucasa... Kibicuję im.
Devo jest pół-partnerem Easy, ale mam nadzieję, że w końcu będą z tego szczeniaki. Za to Roxolanne prawdopodobnie (nawet nie prawdopodobnie, tylko na pewno!) coś się dzieje z nią i Nigerem. I oczywiście Rafaello, który mimo tego, że tak naprawdę nie jest moim rodzonym synem, to go i tak kocham mocno, jakby nim był. Nasz rodzinny wegetarian czuje coś do Freiheit.
Cieszę się, że moje dzieci znalazły szczęście, tak silne, jakie ja znalazłem w Green Day.
Jednak, muszę się przyznać, że w końcu musiałem odpocząć od ciągłej pracy w naszym "psim szpitalu". Poprosiłem Gerisa o urlop i wyruszyłem na samotną wyprawę do lasu.
Szedłem i szedłem, oglądając uważnie prawie każde drzewo. Cel wyprawy? Żaden.
Nagle, usłyszałem jakieś znajome szczekanie. Pobiegłem w stronę, z której słyszałem ten odgłos i zauważyłem z daleka husky'ego. Podszedłem do niego, i zauważyłem, że to nie on, a ona.
- Alex... - uśmiechnęła się lekko na mój widok.
- Futura. - zaskoczony patrzyłem na nią. - Co tu robisz?
- Spacer. A ty? Kolejna samotna wyprawa? - zaczęła się śmiać.
- Jak ty mnie dobrze znasz...
Westchnąłem. Ostatnio z Futurą się mijaliśmy, i właściwie, to ostatnim razem rozmawialiśmy, kiedy byłem z Horizonem w tym lesie. Zrobiło mi się przykro. Od śmierci Greenie, jeśli już prowadziłem z kimś rozmowę, to z moimi dziećmi i Gerisem, za to wszystkich moich przyjaciół olałem. W tym Futurę, a była mi dosyć bliska...
- Futura... - spojrzałem w jej oczy. - Przepraszam Cię.
- Za co? - uniosła "brew".
- Za to olewanie Ciebie... od czasu śmierci mojej żony, nie miałem za bardzo ochoty z nikim rozmawiać... - zacząłem się niepotrzebnie tłumaczyć.
Futura? Dawno nie było opowiadania z nimi, co nie? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz