Cały widok przykrywała zasłona ostro spadających, gęstych kropel deszczu.
Westchnęłam na co od razu zareagował Niger. Atmosfera, mimo deszczu, była taka sama zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Każde z nas czekało na rozpoczęcie rozmowy, ale nikt nie miał pomysłu od czego sensownego zacząć.
- Niger.. - zaczęłam mimo to.
- Słucham?- odpowiedział niemal błyskawicznie
- Jak myślisz: Kiedy się rozpogodzi? - wymyśliłam coś na szybko
- Nie mam pojęcia. Może w każdej chwili, ale może też za kilka dni.
- Nie zostaniemy tu przez kilka dni, prawda? - zapytałam wyczekująco
- Tego nie wiem. - uśmiechnął się w moim kierunku i mrugnął.
- Bo wiesz.. nie mam karmy dla Anzelma.
- I tylko o to chodzi? - mruknął
Przytaknęłam.
Po chwili krople deszczu zaczęły się przerzedzać. Już po kwadransie po deszczu zostały tylko kałuże.
Ruszyliśmy w dalszą podróż. W końcu weszliśmy na polanę. Na niebie nie było nawet najmniejszego śladu, że dzisiaj padało. Sunęliśmy między kłosami zbóż.
Sierść tollera imponująco błyszczała w świetle zachodzącego słońca.
Wtedy pomyślałam: Jakiego pięknego mam przyjaciela!
Niger?:3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz