Szliśmy przez pole. Słońce zaczynało powoli zachodzić. Wiatr sprawiał, że zboża falowały.
Poczułem na sobie wzrok Roxo. Nie mogłem się powstrzymać i zetknąłem w jej stronę. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały.
Poslałem jej ciepły uśmiech, a ona odpowiedziała mi tym samym.
I znowu poczułem się dziwnie. Nadal nie udało mi się dojść do tego, jakie to uczucie. Jednak byłem pewien, że jest ono przyjemne.
Aussie wyglądała pięknie w świetle słońca. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo była ładna. Jako szczeniak tego nie wiedziałem.
Żadne z nas nic nie mówiło. Jednak tym razem nie potrzebowaliśmy słów, by spędzać razem czas.
W końcu dotarliśmy nad Końską Plażę. W oddali dostrzegłem Wysepkę.
- Lanne. - odezwałem się.
- Tak? - suczka odwróciła się w moją stronę.
- Eee... Idziemy tam? - wskazałem łapą na palmę, znajdującą się na środku małej wysepki.
- Niger! - zdenerwowała się suczka. - Przecież...
- Wiem. Spokojnie. - uśmiechnąłem się do niej. - Woda jest płytka. Przejdziemy bez problemu. Nie musimy pływać.
- Skoro tak mówisz... - Nadal nie wyglądała na przekonaną.
- Zaufaj mi. - mrugnąłem jednym okiem.
Podeszliśmy do brzegu. Weszliśmy do wody, która rzeczywiście była bardzo płytka. Cały czas byłem obok niej.
Doszliśmy tam w niecałą minutę. Weszliśmy na Wysepkę. Usiedliśmy pod palmą. Stąd był piękny widok na zachodzące słońce.
Odwrociłem się do Roxo, która wyglądała cudownie...
Odrzuciłem tę myśl. Nie mogłem. Lanne to moja przyjaciółka... Mógłbym zniszczyć to, co nas łączy, a tego wolałbym uniknąć.
Spojrzałem jej prosto w oczy. Oczy, które były tak ciemne, że odbijało się od nich światło zachodzącego słońca.
- Lanne...
Lanne? :3 Ty zdecyduj, jak to dokończyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz