Spojrzałam za siebie. W jaskini już nikogo nie było, tylko "mały" nieporządek jaki za sobą zostawiłam. Seth już dawno wybrał się do Prince'a i jego syna. Ja musiałam pójść na kolejny trening, żeby wciąż przygotowywać się do ostatniej bitwy z wilkami z wrogiej watahy. Zwykle, szłam tam podekscytowana i energiczna, z nadzieją, że koniec wojny jest bliski. Dziś było jednak inaczej. Szłam przerażona, wyobrażając sobie najgorsze scenariusze. Czułam. jak szybko bije moje serce. Miałam wrażenie, że tego dnia zdarzy się tragedia...
Niestety, miałam rację.
Kilka godzin później, po samotnym treningu, byłam już bardziej spokojna. Kiedy chciałam wrócić do jaskini, zobaczyłam Devo biegnącego prosto do mnie. Znałam go właściwie od niedawna, ale wiele o nim słyszałam. Sprawował się całkiem dobrze jako wojownik.
- Brook! Nareszcie kogoś znalazłem! - krzyczał border.
- Devo, co się stało? - zaczęłam się niepokoić.
- Wilki! Atakują rodzeństwo Easy!
Kiedy tylko to powiedział, serce zaczęło mi szybciej bić. Tylko nie to.
Trzeba ich ratować, pomyślałam. Starałam się zachować zimną krew i kazałam Devo pobiec po pomoc i powiedzieć mi, gdzie mam biec. Border wskazał mi najkrótszą drogę do lasu, a następnie popędził po jego pół-partnerkę oraz wojowników, w tym Bety. Zaczęłam jak najszybciej biec do lasu. Kiedy tam się znalazłam, usłyszałam krzyk jednej z sióstr Easy, prawdopodobnie Missisipi. Kiedy przybyłam tam, gdzie krzyczała, zauważyłam wilczycę. Miała przy sobie coś ostrego i dźgała tym przedmiotem niewinną Black Abyss. Nero już chyba nie oddychał, za to Missisipi jeszcze była przytomna, ale miała dużo ran wyrządzonych przez brutalną wilczycę. Naskoczyłam na nią i zaczęłam walkę. Chciałam zabrać od niej ostrą rzecz, ale kiedy tylko próbowałam to zrobić, raniła mnie. Wciąż uderzała mój pysk i raniła moje łapy. Kiedy już traciłam przytomność, wilczyca głośno krzyknęła i mnie puściła. Padłam na ziemię. Wszystko zaczęło robić się ciemne pod oczami. Kiedy spojrzałam na tajemniczą morderczynię, otworzyłam pysk ze zdumienia. To była Jasmine... moja siostra z wrogiej watahy.
Miałam ochotę na nią nawrzeszczeć, powiedzieć, co o niej teraz myślę, ale nie miałam już siły, nawet aby wstać. Po chwili usłyszałam, jak ktoś mówi moje imię, a potem zobaczyłam jak atakuje Jas.
- Ra...tujcie... poto...mstwo Beeet... umierają... - wybełkotałam, aż w końcu straciłam przytomność.
Obudziłam się w szpitalu. Patrzyli na mnie Seth, Easy z Devo, lekarz Alex i Bety. Wszyscy nie mogli powstrzymać łez.
- Do-Dobrze, że ty przeżyłaś... - powiedział smutnym głosem partner.
- Z Missisipi jeszcze nie wiadomo, lecz z Nero i Black Abyss... - Alexowi tak bardzo łamał się głos, że nie potrafił dokończyć zdania.
Spojrzałam na Easy, która wtulała się w sierść Devo i głośno płakała. Zrobiło mi się jej tak strasznie żal, a po chwili krew zaczęła mi buzować w żyłach.
Jasmine... jak ona mogła? Myślałam, że się zmieniła, że będzie chciała dołączyć do nas... Ufałam jej.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz