Pies poszedł do domu, włócząc się łapa za łapą. Niedaleko nory poczuł pieczenie na łapie. Podniósł nogę; z rany delikatnie ciekła krew. Na ziemi leżał kawałek szkła. Ares dobrze wiedział, że nie miał wody utlenionej ani choćby bandaża. Pozostało iść po pomoc, nie poszedł jednak do medyków. Czemu? Sam nie wiedział. Skierował się w stronę Pyskowic.
*******Pyskowice*****
Zdobył bandaż, napotkany pies pomógł mu go zawiązać. Tak wyposażony beagle pomaszerował za dziwnym zapachem, który przypominał mu jego przyjaciółkę. Ostrożnie przebiegł po torach, na których niemalże się zatrzymał, ale zmusił się, by pójść dalej. Chciał jeszcze pożyć, musiał zresztą zobaczyć, czy to był głos Arrow, czy też nie... Pobiegł kilka kroków; stąd słyszał ich rozmowę.
- Będziesz miała szczenięta. Jeśli nie ze mną, to z kimś innym. - usłyszał. Nie, to nie był głos Arrow, tylko jakiegoś psa. Był mały, bo mówił wysokim głosem*. Poszli dalej. On też.
Znaleźli się niedaleko dużej hodowli. Już mieli ujawnić swą obecność, gdy w Aresie coś pękło. Nie, to nie mogła byś prawda. Ona chce tam wrócić!
- Cześć, Arrow. - wyszedł spokojny i wyluzowany.
- Kim jesteś? - nieznajomy przyjaciel Arrow osłonił ją własnym ciałem.
- Oliver, poznaj Aresa. Ares, to Oliver. Opowiadałam ci o nim. - usiłowała rozładować atmosferę.
- Arrow... - Oliver miał smutny wyraz twarzy. - Kim on dla ciebie jest?...
Arrow nagle obróciła się i zaczęła biec tam, skąd przyszli. Obydwa psy ruszyły za nią. Nie hamowała, chociaż była blisko torów. Akurat jechał pociąg.
- Arrow! Nie! - wrzasnął Ares, przyspieszając. Wytężył siły do granic możliwości, ale tuż przed torami zepchnął ją z drogi. Tu najwyżej mogła obetrzeć łapę. Za chwilę dotarł do nich przyjaciel suczki.
- Co jej zrobiłeś?!
Arrow?
* Mądrość zaczerpnięta z własnych doświadczeń - dużej wielkości psy szczekają grubszym głosem niż małe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz