- Na pewno jest jakieś sensowne wyjaśnienie tej sytuacji. - wskazał łapą Horizon
- Ale nigdzie go nie ma! Pytałam psów, chodziłam po sforze i.. nic! - jęknęła przestraszona.
- Jako zwiadowca udał się na misję. Dwa dni temu otrzymałem od niego list. Jest naszym szpiegiem w ich watasze.. Rozumiesz.. Jest wilkiem. - wyjaśnił Devo uspokajając wilczycę.
Widać było, że odetchnęła z minimalną ulgą.
- Pisał coś o mnie?
- Niestety, ale musiał ograniczyć się do minimum.
- Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie..
Nagle jakiś pies wszedł do salonu.
- Panie.. - skinął do Rise'a
- Tak, Alfredzie? - westchnął gospodarz domu.
- Mam nagranie z kamer o które Pan prosił.
- Nie szło później? - zapytał sarkastycznie. Tak długo musiał na nie czekać.
- O co chodzi? - wtrąciła Mizu.
- Miałem nadzieję, że uda mi się to nagranie zobaczyć samemu, ale już tu jesteś. - zakłopotany podrapał się przednią łapą gdzieś w tył głowy.
- Pójdę już. Easy prosiła żebym wpadł do domu. - pożegnał się Devo. Jego brat nawet gonie pożegnał.
- Chcesz zobaczyć nagranie z monitoringu tego... dnia? - dosyć ciężko te słowa przechodziły przez jego pysk.
Wilczyca skinęła głową.
- Ale obiecaj, że cokolwiek zobaczymy, to między nami będzie tak samo, okay? - to pytanie bardzo go ucieszyło.
- Obiecuję.
Poszli za psem, który przyniósł nagranie do sąsiedniego pokoju. Gdy taśmy zostały uruchomione, Bring podziękował i kazał mu wyjść.
Razem, były cztery monitory pokazujące cztery inne ujęcia kamer. Jedna z salonu, jedna z dworu, i po jednej prowadzącej do pokoju Devo i Horizona.
Początkowo nic się nie działo. Postacie dwójki przeskakiwały z ekranu na ekran. Najpierw w salonie, później na dworze. Tutaj pies musiał przewinąć, bo postacie wyszły w las i dopiero później wróciły. Ponownie salon. Oboje w jednej chwili westchnęli poddenerwowani. Niespodziewany zwrot akcji, pocałunki, sypialnia.. Dalsze minuty były niepodważalne
Pies niespodziewanie wyłączył telewizory i zacisnął szczęki. Spojrzał gdzieś przed siebie. Zapaowała cisza. Żadne z nich nie patrzyło na siebie, tylko gdzieś na boki.
- Przepraszam. - powiedział lekko nieobecny Aussie. Dopiero wtedy popatrzył na wilczycę. - Naraziłem Cię.
- Nie. Nie przepraszaj. Gdyby nie ja, to nie doszłoby do tego.
Oboje byli świadomi, że mogło do tego dojść, ale dopiero teraz to do nich dotarło.
Pies bez słowa odłożył pilota i wyszedł z domu.
Mizu? Znam jeszcze 4 sposoby aby to wyjaśnić i odwołać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz